A/N: Od teraz tutaj przy dodatkach i przy rozdziałach na FBI-Direction będę pisać notkę u góry, bo na dole nikt nie czyta #js Anyway, będą jeszcze 2 dodatki i... end of story. Chyba, że na piąty mnie natchnie, ale w to już wątpię, zważywszy w jak daleką przyszłość idę w tamtych... Kurde, za dużo wygadałam. Ale nadal macie drugi blog, no i moje, Żanety i Moniki jednoparty -> (drugi blog), (jednoparty)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Twitter: @MargaaStyles x
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Twitter: @MargaaStyles x
Do następnego dodatku?: Ostatnio chciałam 30. No niestety, zbyt bardzo mnie korciło i dodałam wcześniej... Ale nic, tym razem 'tylko' 25 ;) x
Pytania?: http://ask.fm/MargaaStyles
(perspektywa Harry’ego)
*rok 2029*
Pytania?: http://ask.fm/MargaaStyles
(perspektywa Harry’ego)
*rok 2029*
Mimo trzynastu lat małżeństwa z Jeanette, a Louis’a
z Olive piętnastu, późno zdecydowaliśmy się na dzieci: Abigail Tomlinson miała
dopiero 4 latka, a James Styles – niecały rok. Nie była to niczyja wina, po
prostu nasze relacje były… hmm… większość ludzi określa je jako „niecodzienne”.
Taka była prawda. Kochałem Jeanette, ale kochałem
też Lou. On miał tę samą sytuację ze mną i Olive. Żadne z nas nie chciało
odpuścić, więc… tak zostało. Dziewczyny przez lata zostały przyjaciółkami – a
łóżku powiedziałbym nawet, że kimś więcej. Nigdy nie zdarzyło się, żebym
uprawiał seks z samą Olive, tak samo jak Louis nigdy nie uprawiał seksu z
Jeanette. Dopuszczalne były w tym wypadku trójkąciki.
Ale za to Larry… Larry Stylinson przetrwało tą
próbę.
Chodź cholernie się bałem, że może być inaczej…
Sześć
lat wcześniej…
music: Justin Bieber –Be Alright
music: Justin Bieber –Be Alright
- Harry, musimy porozmawiać – powiedział pewnego
dnia Lou, gdy Jean i Olive były w pracy.
- Słucham miśku.
- Olive… chciałaby mieć dziecko – wbił wzrok w
podłogę, a ja oniemiałem.
Dziecko. Rozmawialiśmy o tym wiele razy. Mając swoje
żony nie musielibyśmy oczywiście korzystać z pomocy surygatek. Ale nagrywaliśmy
kolejne albumy, jeździliśmy w trasy, Jeanette robiła karierę jako projektantka,
a Olive rzuciła pracę kierowcy i palenie i została przedszkolanką. Ledwo
mieliśmy czas na pocałowanie żon, a co dopiero na próby starania się o dziecko.
Zostawiliśmy to więc… do tamtego dnia.
- Akurat przed wydaniem albumu? – spytałem tylko, a
Louis popatrzył na mnie z dziwną miną. – A co mam innego powiedzieć? Nie miej
dziecka? Nie przekaż swojej seksowności dalej? – spojrzałem mu prowokacyjnie w
oczy i uniosłem brew, a on mnie pocałował.
- Jesteś najlepszym mężem na świecie – wyszeptał po
kilku razach doprowadzenia go do orgazmu, jeszcze tego samego dnia.
- Mężem? – lekko się odsunąłem, a on zarumienił się.
- No bo myślałem… że skoro mieszkamy razem i w
ogóle…
- To bigamia, mało w którym kraju legalna, kotku –
wyjaśniłem mu. – Ale to słodkie z twojej strony, że mnie tak nazywasz –
rozczuliłem się i przeczesałem jego rozczochrane jak trzaśnięte piorunem włosy.
- Louis, mam wyniki testu! – usłyszeliśmy wesoły
głos blond żony Tomlinson’a na dole, a ja zamarłem.
- Testu? – wycedziłem przez zęby.
- Harry… - zaczął.
- Nie odzywaj się do mnie – uciąłem, zapiąłem
spodnie i wyszedłem z sypialni.
(perspektywa
Louis’a)
Miałem nieduży wybór: iść od razu przepraszać
Harry’ego albo dowiedzieć się, czy zostanę ojcem. Stwierdziłem, że Hazza może
chwilę się burmuszyć, więc zszedłem na dół, do rozradowanej Olive. Podała mi
rozdartą kopertę z wynikami badań lekarskich: wszystko wskazywało na to, że
była w pierwszym miesiącu ciąży. Aż usiadłem z wrażenia.
- Louis? Boo Bear? Żyjesz? – pomachała mi dłonią
przed oczami i pocałowała w policzek. – Będziemy jedną, wielką, szczęśliwą
rodziną! – ucieszyła się, a ja sztywno ją uściskałem, a potem mruknąłem coś, że
idę wziąć prysznic.
Za co miałem przepraszać Harry’ego? Że
postanowiliśmy mieć z Olive dziecko i tak szczerze to jemu nic do tego? Nie. On
miał dużo do tego. Boże, dlaczego nasze związki muszą być takie popieprzone?
Był moim… mężem. Tak go nazwałem, zanim przyszła moja żona. Miałem – w
przenośni – męża i cywilnie żonę. To na serio jest bigamizm.
Nie poszedłem go przeprosić. Trwało to miesiąc, dwa…
W końcu prasa zaczęła zauważać brzuszek Liv i musieliśmy powiedzieć prawdę.
Wtedy zaczęła się burza: to dlatego Larry się nie odzywają. Harry poświęca
więcej czasu Jean, Lou dla Liv i nie mają go dla siebie. Oh, gdyby znali
prawdę.
Po wydaniu albumu zapamiętałem jeden dzień: przyszła
do nas dziewięcioletnia wtedy Cheryl i pięcioletni Jason, bo ich rodzice mieli
sesję nagraniową na nowy album Blair. Hazza pomagał im piec babeczki. Miał
tylko starszą siostrę, więc w pewnym momencie zirytował się na dzieci.
Postanowiłem mu pomóc, bo od dłuższej chwili mnie to bawiło.
- Co dziś szef kuchni poleca? – spytałem.
- Muffinki z czekoladą – odpowiedział Jason. –
Takie, których tata zabrania nam jeść.
- Spokojnie, nie powiem mu – mrugnąłem do malucha.
Dzieci Malików wyglądały zupełnie jak ich rodzice zamienieni płcią: Cheryl miała
czarne włosy, ciemną karnację i piwne oczy, a jej młodszy brat brązowe włosy,
ciemnobrązowe oczy i jasną cerę.
- Ty nie umiesz gotować – stwierdził Styles.
- Chcesz pojedynku na gotowanie? Naprawdę? Bo jak ja
i Cheryl cię załatwimy… - podniosłem dziewczynkę do góry, a ona zaśmiała się i
krzyczała, żebym ją puścił.
- Jason, chłopie… Załatwimy te dwie baby –
powiedział teatralnym szeptem mój „przeciwnik” i każde z nas zaczęło robić
muffinki według własnego przepisu. Kuchnia wyglądała jak pobojowisko, wszystko
lepiło się od czekolady i nie mieliśmy bezstronnego jurora… Dopóki nie
przyjechała po dzieci Blair.
- No, zbieramy się dziee… Jezu, co tu się stało?! –
krzyknęła, patrząc po nas.
- Mamo, spróbuj jakie dobre zrobiłem z wujkiem
Harry’m!
- A nie, bo ja i wujek Louis lepsze – pokazała mu
język Cheryl.
Blair spróbowała po jednej babeczce z każdego
wypieku, a potem zakasłała:
- Obie drużyny stworzyły niejadalne i półsurowe
wytwory cukiernicze! Remis! – parsknęła śmiechem, a dzieci jęknęły. Pożegnała
się z nami i podziękowała za opiekę, a później wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Zostałem sam z Harry’m i wielkim pobojowiskiem w
kuchni.
- Ja tego nie sprzątam – odparłem, a Haz tylko
westchnął i po pół godziny kuchnia lśniła czystością.
- Widzisz? Dzieci mogą być fajne – odparłem, chodź
miałem ochotę ugryźć się w język.
Styles spojrzał na mnie i wylał z siebie chyba
największy jak dotychczas potok słów:
- Dokładnie pamiętam dzień, w którym cię spotkałem.
Dzień bootcamp’u, każdy był wrogiem, ale i się rozumiał. Akurat wyszedłem z
toalety i myłem ręce, a ty akurat wchodziłeś. Byliśmy tam sami, więc głupio
było się nie przedstawić. Zacząłeś gadać coś o tym, że pewnie nie przejdziesz i
w ogóle, a ja poklepałem cię po ramieniu i pocieszyłem, że na pewno będzie
dobrze. I miałem rację. Nie odpadłeś, tylko ja. Doskonale pamiętam, że gdy
dowiedzieliśmy się, że jesteśmy razem w zespole, mocno się uściskaliśmy. A
Niall zaczął tak śmiesznie podskakiwać – zaśmiał się. – Nasza przyjaźń
kiełkowała, chodź nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to coś więcej. Wiesz, kto
mnie w ósmym tygodniu uświadomił, że widzi z nas więcej, niż przyjaciół? Twoja
mama. Jay Tomlinson, technicznie moja obecna teściowa. Powiedziała: „Louis
przyjeżdża do domu i nie mówi o emocjach na scenie czy o innych osobach z
programu, tylko o tobie, Harry. Zauroczył się w tobie na amen, ale… nie mam nic
przeciwko”. Bałem się tego, co czułem. Powoli zacząłem dochodzić do wniosku, że
podobają mi się obie płcie – a właściwie ty i dziewczyny. Byłem tak cholernie
zazdrosny o Valerie, o sam fakt, że ci się spodobała – zacisnął pięść. Zawsze
żałował swojej zazdrości i tego, że nie mógł się z nią pożegnać, opowiedzieć
jej wszystko i przeprosić. – A później
zrobiłem to samo, z Jeanette. Ale tym razem się udało. A ty nie miałeś nic przeciwko.
Poznałeś Olive. Wzięliśmy z nimi śluby, bo to kobiety naszych żyć, a mimo
wszystko jesteśmy tu i się kochamy. Nie przestałbym cię kochać, nawet gdyby się
okazało, że chcesz mieć setkę dzieci! Ale obiecaj mi jedno…
- Tak, Harry? – zamrugałem słodko oczkami.
- Oh, zamknij się, Boo Bear – parsknął śmiechem, ale
po chwili wrócił do poważnego tonu. - Obiecaj mi, że też mi jebniesz taką mowę,
gdy będę chciał mieć dziecko, dobra? Chcę się jednak poczuć ci trochę
potrzebny…
- Nie mów tak, Haz – pocałowałem go w czoło. –
Wiesz, że zawsze będę cię kochał.
- I nawzajem, Lou – oddał pocałunek, ale tym razem w
usta.