(perspektywa
Louis’a)
5 minut później siedzieliśmy na kanapie z parującymi
kubkami w rękach, a moja przyjaciółka próbowała to wszystko ogarnąć:
- Myślisz, że się zakochałeś… w Jade.
- Tak mi się zdaje.
- Ok., jak to się stało?
- Pracowaliśmy razem, w nocy… i jak zaczęła śpiewać…
Wyglądała tak… tak pięknie i słodko – rozmarzyłem się, mając przed oczami jej
twarz.
- Kurczę, nie możesz kochać Jade! – pacnęła mnie w
głowę.
- Jakbym nie wiedział! Niall to mój najlepszy
kumpel. W życiu bym nie wyrwał laski kumplowi. A-a, ja nie z takich Olive! –
tłumaczyłem się.
- Super. No to weź i zapomnij.
- Nie mogę! – jęknąłem, łapiąc się za głowę.
- Czemu nie możesz?
- Ok., słuchaj: już od kiedy byłem mały nie umiałem
dusić uczuć w środku. Nawet gdybym chciał, nie daję rady. Kiedy coś poczuję na
wierzch to wywalam, bo jak nie to we łbie mi coś trzeszczy!
- Ok., ok… cśś – pogłaskała moje ramię, uspakajając
mnie. – Słuchaj. Ja nie wierzę, że kochasz Jade – spojrzała mi w oczy z
przekonaniem.
- Nie wierzysz?
- Nie! Siedzieliście sobie razem, sami, w nocy… Na
pewno senni… - dedukowała.
- Tak, byliśmy senni, to fakt – pokiwałem głową.
- I pisaliście piosenkę. No to zagrały emocje –
wzruszyła ramionami.
- Aha. Jak nic – mruknąłem bez przekonania.
- Pamiętaj Louis, że Jade jest dziewczyną twojego
kumpla. A ty masz już chłopaka.
- Taa, warto to pamiętać.
- Z samego rana… znowu będzie jak dawniej – ścisnęła
moją dłoń.
- Taa… Na bank, Olive – wywróciłem oczami, a potem
upiłem łyk napoju:
- Niezłe to kakao.
- Prosto z Belgii.
- To pewnie dlatego – pokiwałem głową z uznaniem.
- Mhm… - oblizała wargi. – Jeśli chcesz, możesz
zostać, kanapa jest wolna. Ogarniesz myśli i w ogóle – dodała. – Ja idę spać w
każdym razie. Dobranoc – pocałowała mnie w policzek i weszła po schodach,
zapewne do swojej sypialni. A ja, zmęczony i wykończony pracą nad piosenką po
prostu zasnąłem na kanapie.
(perspektywa
Valerie)
( podkład: Sia - I'm In Here )
( podkład: Sia - I'm In Here )
Tydzień po premierze album Blair podbijał wszystkie
listy przebojów. Niemal każda piosenka była hitem. W sumie byłam z niej dumna,
od zawsze wiedziałam, że ma talent. Wsłuchując się w jej wersję I’m In Here oglądałam
zdjęcia ze ślubu na laptopie i wybierałam te, które wywołamy, podczas gdy Liam
porządkował jeszcze jakieś rzeczy w „moim” pokoju na strychu.
- Hej, znalazłem coś na podłodze – zaciskał dłonie
na małym przedmiocie, a ja wzruszyłam ramionami. – Odpal to, zobaczymy –
powiedział i wcisnął pendrive w wejście USB. To trwało sekundy. Zorientowałam
się, że to pendrive od Heath’a, z naszą seks taśmą. Widocznie miała włączony
autoplay, bo już widziałam na ekranie… to było straszne. Nie mogłam nawet
spojrzeć Liam’owi w twarz. Po prostu wybiegłam z domu i wsiadłam w pierwszy,
lepszy autobus. Słyszałam, jak mnie wołał, ale łzy, wstyd i hańba były
silniejsze od niego. Wiedziałam, że nie mogę mieć szczęśliwego życia. Bóg po
prostu robi sobie ze mnie jaja.
Gdy dojechałam już do najwyższego budynku w Bangor,
wjechałam windą na dach. Tam znalazłam kilka szkiełek z rozbitych butelek i
pocięłam się nimi. Widok krwi i otwartych ran uspokajał mnie, ale ja pragnęłam
tego więcej. Spojrzałam w dół. Nie. Najpierw wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam
do Jade:
- Przekaż chłopakom… i dziewczynom… że ich kocham,
ok.? Ciebie też kocham – łkałam.
- Valerie, co ty…?
- Żegnaj, Jade – rozłączyłam się. Stanęłam nad
krawędzią budynku i… skoczyłam, nawet nie patrząc w dół. Budynek miał jakieś 10
pięter, nie było szans, żebym przeżyła. Powinnam była poczuć uderzenie, asfalt
albo chociaż smak krwi w ustach. Nic tych rzeczy. Wylądowałam na siatce, którą
rozłożyli strażacy, a potem szybko podbiegli do mnie lekarze z ambulansu i
wpakowali do środka, przewożąc do szpitala. Nie, to nie tak miało być. Zaczęłam
się rzucać, krzyczeć i piszczeć. Ostatnie co zapamiętałam, to Liam, ocierający
łzę z policzka i wbijaną igłę w ramię.
(perspektywa
Louis’a)
Przez cały tydzień nie mogłem zapomnieć o Jade.
Jade, Jade, Jade… To jedyna osoba, która chodziła mi po głowie. Musiałem jej w
końcu wyznać, co czuję, jakkolwiek źle by to zabrzmiało. Właśnie miałem wejść
do jej kamienicy, kiedy ona wybiegła spanikowana.
- Co się stało? – spytałem.
- Valerie… Valerie znowu kurwa chce się zabić!
Musimy jechać do szpitala, do Bangor, Liam do mnie dzwonił – latała wokół mnie
jak wściekła osa.
- Uspokój się – złapałem ją za ramiona.
- A co ty tu tak właściwie robisz? – spytała.
- Lepiej zadzwońmy, co z Valerie – wymigałem się od
tematu, chwytając za telefon. Okazało się, że nie doznała żadnych głębszych
urazów fizycznych, ale musieli ją skierować na oddział psychiatryczny. Mieliśmy
Liam’a cały czas na głośniku, więc gdy tylko skończył mówić, Jade prawie
zemdlała. Ledwo się trzymała na nogach, była blada i zszokowana. – Hej, ona z
tego wyjdzie, tak?
- Tak – pokiwała głową, a po jej policzkach spłynęły
dwie, wielkie łzy. Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem. I co poczułem?
Nic. Po prostu przyjacielski uścisk. Co było dosyć dziwne, zważywszy na to, że
za każdym razem, gdy Olive całowała mnie w policzek… nie, Louis. Wyraźnie ci
dała do zrozumienia, że chce tylko przyjaźni. To nie Jade kochałem. Tylko
Olive. Po prostu obie są niebieskookimi blondynkami, a mój niedorozwinięty mózg
nie ogarnął, na którą jak reagować. Nie ma to jak być idiotą, hmm.
(perspektywa
Valerie)
Obudziłam się w białej sali, tej samej, w której
leżałam, gdy uderzyłam się w głowę. Przewieźli mnie do Londynu. Ale po co? Czy
było ze mną aż tak źle? Po co w ogóle przyjechali, na jasną cholerę ktokolwiek
ich wzywał! Już chciałam wstać, kiedy zauważyłam, że jestem przywiązana do
łóżka. No to zajebiście po prostu. Wzdychając zobaczyłam, że ktoś stoi za moimi
drzwiami. Wytężyłam słuch i usłyszałam głos Zayn’a oraz chyba któregoś z
lekarzy.
- Kiedy ją wypuścicie?
- Za jakieś… pół roku, minimum. Zaburzenia afektywne
dwubiegunowe to poważna choroba psychiczna, wymaga leczenia szpitalnego. Przez
te pół roku ona musi przebywać tylko i wyłącznie w towarzystwie lekarzy i
pielęgniarek. Nie może zobaczyć nikogo z was, przykro mi.
- Nie dajcie jej się zabić, błagam was – usłyszałam
szloch Jade i naprawdę miałam ochotę rozwalić to łóżko, podejść i ją przytulić.
Ale nie mogłam, niestety.
- Nie damy, panno DeFines, mamy tu najlepszych
brytyjskich psychologów i psychiatrów. Niedługo powinna się obudzić. Musieliśmy
ją uśpić, bo za bardzo by się rzucała podczas badań i zakładania opatrunków –
wyznał. – A teraz przepraszam, ale idę jej podłączyć kroplówkę z nową dawką
leku. Do widzenia państwu.
- Do widzenia – mruknęła większa grupka osób, a
następnie słychać było, jak się oddalają. Do mojej sali wszedł lekarz.
- Witaj Valerie, jak się czujesz? – spytał, patrząc
w moją kartę pacjenta.
- Nie to planowałam, skacząc z budynku. Jak się
nazywasz? – spytałam doktora. Skoro on od razu mówił po imieniu, to ja też.
- Jeremy – przedstawił się. – Jestem twoim głównym
psychiatrą. Wiesz co to są zaburzenia…
- …afektywne dwubiegunowe? Tak, wiem. Ale ja na
pewno na to nie choruję. Możesz mnie chociaż odwiązać?
- Aaa, tak – mruknął i odpiął pas, który
przyszpilywał mnie do łóżka. Usiadłam i spojrzałam mu w oczy:
- Nie jestem chora psychicznie. Po prostu daj mi
odejść, proszę.
- Naprawdę chcesz się zabić? Dlaczego? Co cię do
tego skłania? Twój mąż powiedział mi, że już wcześniej próbowałaś się zabić…
- Liam tu jest?
- Nie. Dzwonił do mnie, jest w Bangor.
- Aha – mruknęłam.
- No więc…?
- Opowiem ci długą i nudną historię. Usiądź – jak
powiedziałam, tak też zrobił. - Odkąd skończyłam 4 lata, chciałam być
baletnicą. Mama zapisała mnie na balet, co w sumie na dobre jej wyszło.
Wygrywałam wszystkie konkursy, brałam udział w przedstawieniach. Byłam
najlepsza – uśmiechnęłam się na samą myśl o tym. – Ale w 2001 roku podczas
próby skręciłam kostkę. Olałam to, a ona puchła coraz bardziej. Gdy poszłam do
lekarza, nastawił ją i było ok. Tak mi się wydawało. Bo użył brudnych narzędzi
i przestałam czuć moją stopę. Po przewiezieniu do szpitala było tylko coraz
gorzej. To się rozprzestrzeniało, aż do uda. W końcu rodzice postanowili:
amputacja. Nie wiedziałam, co znaczy to słowo, ale mama przed operacją
przeprowadziła ze mną poważną rozmowę. Nigdy więcej miałam nie zatańczyć –
pokręciłam głową. - Mimo bycia zaledwie 9-latką wiedziałam, że to będzie mój
zawód. Tancerka baletowa. A gdy już skończę karierę, będę uczyć małe
dziewczynki. Ale nie dane mi było. Po operacji wiedziałam, że zawsze mi będzie
czegoś brakować. Dzieciaki w szkole, które zawsze się ze mnie nabijały, milkły,
gdy tylko mnie widziały. Byłam dla wszystkich powietrzem. Dopiero mając jakieś
11 lat sytuacja się ustabilizowała i zaczęłam znowu przyjaźnić się z Camille.
To był duży błąd, za który zapłaciłam rok później, gdy zaczęła wykorzystywać
moje sekrety do własnych celów. Coś w stylu „zrób to i to, albo powiem to i
to”. Ale w grudniu 2004 roku zaprzyjaźniłam się bliżej z Jade, która była dla
mnie po prostu koleżanką z klasy. Gdy miałam 14 lat, mama wypominała mi, że
jestem gruba. Niezaradna. Albo głupia, mimo średniej ponad 5.0. Może nie mówiła
mi tego wprost, ale czepiała się o każdy szczegół mojego życia. Tata był nie
lepszy. Na początku to olewałam, ale powoli zaczynałam mieć tego dosyć.
Pierwszy raz pocięłam się zaraz po moich 15 urodzinach. Nikt tego nie zauważał,
bo nosiłam bluzki z długimi rękawami i bransoletki. I tak zleciało, aż do
wyjazdu Jade do Londynu. Przespałam się z chłopakiem imieniem Heath, zaczęłam
palić papierosy, zadawać sobie coraz głębsze rany. Resztę historii pewnie
powiedział ci Liam. A teraz rozmawiam tu z tobą, Jeremy. I wiesz co? Wcale nie
czuję się lepiej – skończyłam swój monolog, popijając wodę ze stolika obok
łóżka.
- Ale mimo wszystko wyżaliłaś się, nie siedzi to już
w tobie – stwierdził i podłączył mi nową kroplówkę. – Poleżysz w łóżku z
tydzień, przyjmując te leki, a potem zostaniesz przeniesiona do swojego
własnego pokoju, na oddziale psychiatrycznym.
- Aha. Spoko – mruknęłam.
- Wyniki badań krwi, Valerie Hayley Humphrey-Payne –
mruknęła pielęgniarka, wchodząc do sali. – Wszystko w normie, ale dziwi mnie
jedna rzecz… - pokazała Jeremy’mu kartkę z wynikami, a on pokręcił głową.
- Wiesz, że jesteś w trzecim miesiącu ciąży?
____________________________________________________________
BUM BICZES! Znowu kończę w tak zaiście zajebistym momencie. Cholera, mam tylko 2 rozdziały do przodu napisane, muszę dupą ruszyć i w weekend coś sklecić ;o
Aha, no i założyłam nowy blog, kryminalną historię z One Direction... w FBI! ;) x
Będę go pisać raczej po zakończeniu tego opowiadania, ale prolog już jest, więc zapraszam do komentowania ;)
http://fbi-direction.blogspot.com/
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
@MargaaStyles xx
____________________________________________________________
BUM BICZES! Znowu kończę w tak zaiście zajebistym momencie. Cholera, mam tylko 2 rozdziały do przodu napisane, muszę dupą ruszyć i w weekend coś sklecić ;o
Aha, no i założyłam nowy blog, kryminalną historię z One Direction... w FBI! ;) x
Będę go pisać raczej po zakończeniu tego opowiadania, ale prolog już jest, więc zapraszam do komentowania ;)
http://fbi-direction.blogspot.com/
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
@MargaaStyles xx
zajebisty jak zawsze, popłakałam się :(
OdpowiedzUsuńBUM!!!!! szok!! ŻE co?? Nie!! Już w 3 miesiącu?!
OdpowiedzUsuńo.O
Rozdział zajebisty!! ;)
WOW! Się porobiło! Gratuluję decyzji. Czekam na następny, bo umrę :D
OdpowiedzUsuń@Ola143Cody
Weź, kurde. Ja myślałam że Valerie naprawdę się zabije. Juz myślałam co dalej będzie.. A tu bum.. ŻYJE ! AHA ;D.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
ŁOOOO JA CIEŻ PIERDZIELE W DUPSKO SŁONIA !! O________O OBY VALERIE NIE BYŁA W CIĄŻY Z HEATHEM , BO WTEDY DOSTANIESZ TAKIEGO KOPNIAKA W DUPSKO DZIEWOJO , ŻE DO 18-STKI NIE WSTANIESZ!! Xxx
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D Chcę następny :D
OdpowiedzUsuńROZPIERDOLIŁAŚ MNIE KOŃCÓWKĄ TOTALNIE ; O
OdpowiedzUsuńKOBIETO CO TY ZE MNĘ ROBISZ !? O.o trzeci miesiąc ciąży, psychiatryk, cięcie, skok z budynky, to nagranie na pendrive matko boska aż się poryczałam ! :D czekam na następny, dodaj szybciutko błagam x @lonelycarrotx
OdpowiedzUsuńOMG, jak przeczytałam ostatnie wypowiedziane słowa, to aż mnie ciarki przeszły :O Jeju, jak świetnie! CHCĘ KOLEEEJNY! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ania x
o ja pierdole takiego czegoś to się wg. nie spodziewałam.!
OdpowiedzUsuńno i 3 miesiąc ciąży czyli to oznacza, że..... nie no tylko mi nie mów, że to dziecko Heath'a!!!
totalny obrót akcji, lubię to!
ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze ; ]]
czekam na next'a. dodawaj szybko.
OKURDEOKURDE *___
OdpowiedzUsuńA;NBPGNJDSKHGUISRHIGFNXLFHSLHNSRTHTNDT
JARAM SIĘ !
doobra idę się uczyć XD
ŻR CO VALERIE W CIĄŻY O___________o OMG..! Że z kim ?.;o Błagam powiedz że to z Liame'm <3 Oczywiście jesteś ta złaaaa bo skończyłaś w takim momencie... Jak mogłaś biczys ?. Dawaj mi tu nowy i pisz pisz .xx
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze , nie pisałam tego na żadnym blogu ,ale Twoje opowiadanie kocham. Dzisiaj pierwszy raz doprowadziłaś mnie do kilu łez. Czułam ,że ta sekstaśma wyjdzie na zewnątrz. Ale nie myślałam ,że będą tego aż takie fatalne skutki. Aż tak długo będzie trwać jej leczenie? I ta ciąża? Ja nie przeżyję chyba bez Liama z Valerie. Cały czas mam w głowie tym wydźwięk "Twój mąż" ,aż ciary po plechach przechodząc. Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam ; )
OdpowiedzUsuńhttp://dance-with-me-tonight.blogspot.com/ Zapraszam do siebie ; )
o kierwa w ciąży :O Jak ty możesz urywać w takim momencie ?!
OdpowiedzUsuńZ HEATHEM! JA TO WIEM! KURWA JA TO WIEM! JEZU JAK MI SZKODA LIAMA :C NAWET NIE MOŻE SIĘ Z NIĄ ZOBACZYĆ ;C ZABIJASZ MNIE KOBIETO. UMRĘ DZIŚ JUZ PO RAZ 4! UWIELBIASZ MNIE ZABIJAĆ! XD
OdpowiedzUsuńDAWAJ KOLEJNY ♥
omfg! ten rozdział jest zajebisty !!! omg nawet nie wiem jak go mam skomentować po prostu AAAAAAAAAAAA! GENIALNY !! czekam na nn XXX
OdpowiedzUsuńże co ? Jaka ciąża ? ? ?
OdpowiedzUsuńTo nie możliwe !
Ale boje się , że wnet skooczysz pisać bo pewnie to bd to dziecko co Liam mu opowiada historie ...
Nie rób mi tego ! Prosze !
Rozdział genialny ! Czekam na następny
woooow. zszokowałaś mnie końcówką. rozdział świetny, jak zwykle :') xx
OdpowiedzUsuńciąza!!
OdpowiedzUsuńomfg kocham!
zapraszam do komentowania 27 rozdziału
http://galaxy-strawberry.blogspot.com/
Co Co Co ?! Jaja sb robisz ? Valerie w 3 miesiącu ciaży . ? O.o . to mnie zaskoczyłaś . . ; P . Dawaj następny ; D
OdpowiedzUsuńhttp://havetochoose.blogspot.com/
świetny! dawaj nowy :D x
OdpowiedzUsuńooo kurczaki zajebisty :D
OdpowiedzUsuńfajne, czekamy! :D
OdpowiedzUsuńdawaj nowy nooo! :D
OdpowiedzUsuńJACIEKURDENIEMOGĘ
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
totalny szok :o
Nagle taka sielana, wszystko cud miód wiewióreczki, a tu nagle próba samobójstwa? O TY NIEDOBRA.
nie no, tak serio to ciesze się że nie robić z tego jakiejś przesłodzonej historyjki, tylko są góry i doliny.
I NOWY BLOG?! O MAMUSIU EKSTAZA POZIOM HARD!
p.s dobra, a więc teraz kłeszczyn of de dej. z kim Valerie jest w ciąży?
No to tak, chciałam zacząć od tego, że to opowiadanie jest przegenialne, dziewczyno mi po prostu szczęka opadła jak to czytałam. i jeżeli mam być szczera to już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i już go chce baaardzo <3
OdpowiedzUsuńhttp://paczanga.blogspot.com/
@Dosiek_
kocham kocham kocham to ! pisz ksiażke kobieto !! ! xxxx
OdpowiedzUsuńomfg ! ciąża ? O.o owowowowowow czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńwow ! jakie to genialne ! :D
OdpowiedzUsuńcud miód i malina ! *_____* czekam na następne ! :*
OdpowiedzUsuń