czwartek, 14 czerwca 2012

Rozdział 23: "Primrose"

(perspektywa Liam’a)
Za niecały miesiąc Valerie wychodzi z kliniki. Cały czas zastanawiam się, dlaczego nie pozwalają mi jej odwiedzać, ale skoro tak jest dla niej najlepiej, to koczuję między Londynem, Wolverhampton, a Conlig. Nie chciałem być sam w domu w Bangor, od zawsze widziałem nas tam razem. I nosiła nasze dziecko. No, może nie nasze, zważywszy na to, co zobaczyłem na tym nagraniu…
Nagranie. Zaraz po wiadomości o przewiezieniu Valerie do Londynu, pojechałem do Heath’a. Już nie pamiętam skąd miałem adres, ale trafiłem. Otworzył mi prawdopodobnie jego brat, a ja po prostu wparowałem do środka i dałem pakującemu się Somerhalder’owi po mordzie. Raz, drugi, trzeci… a on mi oddawał. Jego brat, mimo iż wyglądał na najaranego, rozdzielił nas.
- Wiesz za co -  otarłem rękawem krew z nosa i wyszedłem z ich domu. Już dość krzywdy wyrządził. Moja żona nie miała racji w osądzaniu jego: był skurwielem w czystej postaci. Mógłby być jego definicją. Nie żałowałem tego, ani trochę.
(perspektywa Valerie)
- Wypisujemy cię – stwierdził Jeremy. – Twój układ nerwowy jest w normie, psychologicznie też nie masz zaburzeń. Po prostu bierz te leki 2 razy dziennie przez miesiąc i będzie dobrze.
- Dzięki, Jer. Nie no, serio. Tylko gdzie ja mam wracać? – spytałam.
- Zameldowana jesteś w Bangor, więc…
- Nie mogę tam wrócić, nie po tym co się stało – pokręciłam głową.
- Oto wypis, a tu leki – westchnął, podając mi papierek i buteleczkę z lekiem. – Masz 3 godziny na spakowanie się i opuszczenie kliniki – dodał, a ja wyszłam z jego gabinetu. W końcu oddał mi telefon, więc mogłam zadzwonić po kogoś, żeby po mnie przyjechał. Pierwsza osoba, o której pomyślałam, to Harry. Wybrałam jego numer z pamięci telefonu i czekałam, aż odbierze. Odebrał. W tle było słychać stłumiony pisk Jeanette.
- Cześć, Harry. I Jean – wyszczerzyłam się sama do siebie.
- Gdzie przyjechać? – spytał od razu.
- Klinika Odwykowa imienia Maksymiliana Kolbe – wyrecytowałam. – Gdzieś tak za godzinę, ok? Muszę się jeszcze spakować i pożegnać z koleżankami – wyjaśniłam.
- Tęskniliśmy za tobą – powiedział ni z tego, ni z owego.
- Ja za wami też – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Do zobaczenia – dodałam i rozłączyłam się.
We wspólnym salonie aż wrzało od emocji. Podeszłam do Vanessy i spytałam, o co chodzi.
- No bo za godzinę przyjeżdża tu Demi Lovato! – uśmiechnęła się.
- Jesteś Lovatic? – spytałam.
- Tak. Dlatego pozwoliłam się oddać terapii – stwierdziła. – Skoro ona daje radę, to dlaczego ja nie? Co za różnica, czy to bulimia, samookaleczanie czy nimfomania? Z każdego nałogu da się wyjść.
- Wiem – a potem oddzwoniłam do Harry’ego, żeby jednak przyjechał za 3 godziny. Po spakowaniu się, zeszłam z torbą na dół, gdzie była ustawiona mała scena i krzesła dla nas. Usiadłam obok Van. Po kilku minutach do pokoju weszła Demi. Wszystkie powitałyśmy ją gromkimi brawami.
- Cześć dziewczyny, jestem Demi – powiedziała do mikrofonu. – Wiem, zabrzmiało jak na grupowej terapii, co? – zaśmiała się. – Dobraaa… najpierw krótki występ, a później opowiem wam coś, ok.? – spojrzała po nas, a my pokiwałyśmy zgodnie głowami.
Piosenkarka zaśpiewała Skycraper i Unbroken. Miała naprawdę genialny głos, który zawsze podziwiałam. Potem zabrano mikrofon, a ona spytała, czy możemy usiąść w kole. Zgodziłyśmy się. Lovato usiadła razem z nami i opowiedziała swoją historię, którą już znałam ze „Stay Strong”. Siedziałam dosłownie obok niej. Gdy skończyła opowiadać, spojrzała na mnie:
- Dziewczynka czy chłopiec? – uśmiechnęła się.
- Nie wiem, ale chcę, żeby to była niespodzianka – pogłaskałam swój ogromny brzuch i spojrzałam jej w oczy. – Jestem Valerie, właśnie mnie wypisali, ale zostałam na spotkanie z tobą – podałam jej dłoń. Później każda z nas mówiła o swoim problemie, a na koniec pomodliłyśmy się wspólnie o zdrowie i opiekę Bożą. I gdy powiedziałyśmy „amen”, do salonu wparowali Harry i Jeanette. Styles oczywiście wywołał poruszenie, chodź nieduże.
- Dziewczyny, miło było was poznać. Zwłaszcza ciebie, Vanesso – uściskałam ją. – I dziękuję ci, Demi. Z całego serca. Mogę prosić o autograf? – podałam jej książeczkę z płyty Unbroken, którą akurat posiadałam.
- Jasne – uśmiechnęła się i machnęła podpis. – Pozostań silna – dodała.
- Postaram się – kiwnęłam głową i przytuliłam ją, a potem Jean i Harry wzięli autografy(a Demi i od Harry’ego) i wyszliśmy z kliniki.
- Tylko nie wieźcie mnie do Bangor, błagam.
- Polecisz ze mną samolotem i przenocujesz jedną noc, a potem wrócisz do domu – uścisnęła mnie przyjaciółka, a ja odwzajemniłam uścisk.
I tak się stało: Harry zawiózł nas na lotnisko(gdzie na pożegnanie nie szczędzili sobie czułości), potem godzinny lot, kolacja i noc u Jeanette, a potem…
- Jest Liam w domu? – spytałam, gdy szłyśmy spacerem do naszego domu.
- Pewnie tak, a jak nie, to na zakupach – wzruszyła ramionami.
- Boję się spotkania z nim – wyznałam, przegryzając wargę.
- Nie masz czego – wzruszyła ramionami, a gdy byłyśmy już pod domem, wróciła do siebie. Robiąc głęboki wdech weszłam do środka. Wszystko było dokładnie takie, jak zapamiętałam. Tutaj czułam się jak w domu. Weszłam do kuchni i usiadłam na stołku barowym. I wtedy zabolał mnie brzuch, jakbym miała okres. Ale to niemożliwe, bo… szybko chwyciłam z blatu laptop i sprawdziłam w Internecie: cholera jasna, zaczynają się skurcze. Nie były regularne, ale bolały jak cholera. Zaczęłam się pakować do szpitala, robiąc przerwy, gdy bolało. Po godzinie do domu przyszedł Liam. Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, a ja nie miałam czasu na poważne rozmowy:
- Ja mam skurcze. Musimy jechać do szpitala – westchnęłam i usiadłam, bo bolał mnie kręgosłup.
- Co ile masz skurcze?
- Skąd ty to wszystko wiesz?
- Miałem zostać ojcem, edukowałem się – wywrócił oczami. – Co ile?
- Nie wiem, gdzieś 8 minut…
- Masz rację, jedziemy – chwycił kluczyki od swojego auta(które musiał kupić, gdy byłam w klinice), pomógł mi wsiąść, wziął moją torbę z rzeczami i pojechaliśmy do szpitala. Tam odeszły mi wody płodowe. Wszystko mnie bolało i zaczęłam wymiotować, ale lekarze stwierdzili, że to normalne przy porodzie.
Potem przewieźli mnie na porodówkę, gdzie miałam urodzić. Mimo wszystko chciałam, żeby Liam był przy mnie. Kochałam go i kochałam to dziecko. Byli – oprócz mojej mamy – moją najbliższą rodziną, mimo iż do tej pory nie była pewna, czyje ono będzie. Po pół godziny bolesnych skurczy usłyszałam płacz dziecka. Potem musiałam urodzić łożysko, ale to było mniej męczące. Dowiedziałam się tylko tyle, że była to dziewczynka, a później zabrali ją do mycia i badania. Mnie również umyto od pasa w dół, a potem przewieźli mnie na salę, gdzie ze zmęczenia po prostu zasnęłam.
(perspektywa Liam’a)
Po porodzie, mimo iż byłem silny, musiałem iść do toalety i zwymiotować. „Piła” w porównaniu z tym, to bajeczka dla dzieci. Żując miętową gumę dla zabicia odoru wymiocin, zaglądnąłem na salę mojej żony: spała, przykryta swoim ulubionym kocem. Obok jej łóżka było łóżeczko, w którym spała nasza córeczka. Zaglądnąłem do środka i oniemiałem: ułożyła się niemal identycznie jak jej mama i spała. Nie chcąc im przeszkadzać, postanowiłem zjeść lunch w McDonalds za rogiem. Po posiłku wróciłem do ich sali. Akurat Valerie karmiła małą piersią. Po drodze z Maka kupiłem jej prymulki, mimo iż był środek zimy.
- Jakie śliczne, prawda? – wyszeptała do małej. – Tatuś się postarał o ładne kwiatuszki dla nas – dodała, a potem odsunęła ją od siebie i podała mi. – Ma twoje oczy – wyszeptała z dumą, jakby wiedziała więcej ode mnie.
- Ale resztę ma po tobie – uśmiechnąłem się i przytuliłem to małe ciałko do siebie, podczas gdy Valerie jadła swój lunch, który jej przemyciłem.
- Pielęgniarka pyta, jak ją nazwiemy.
- Katherine?
- Chcesz ją nazwać po mojej matce? Niedoczekanie twoje – pokręciła głową i spojrzała na kwiaty we flakonie. – A co powiesz na Primrose?
- Prim… śliczne jak ona – pocałowałem delikatnie małą w delikatny policzek i odłożyłem śpiącą do łóżeczka. Nagle ni z tego, ni z owego moja żona zaczęła płakać. Usiadłem obok niej na krześle i objąłem ramieniem, ale ona je odepchnęła.
- Po co ta gra, Liam? Wiem, co o mnie myślisz i nie jest to nic pozytywnego. Więc po prostu nas zostaw, dobrze? Po prostu… odejdź.
- Chcesz tego? – spytałem ostrożnie, a ona pokręciła przecząco głową. – Ja też nie. Kocham was. Obie – uniosłem jej podbródek i spojrzałem w jej szmaragdowe oczy. – Zawsze i na zawsze – dodałem i pierwszy raz od pół roku ją pocałowałem. Jej usta były słone od potu i łez, a jednocześnie tak delikatne i znajome. Odwzajemniła pocałunek i wplątała palce w moje włosy. Byliśmy szczęśliwą rodziną. W końcu nam się to udało…
(perspektywa Blair)
- Słuchaj tego: Zayn rozstał się ze swoją dziewczyną, piosenkarką Blair Cast, ponieważ ta zostawiła go, wyjeżdżając w trasę – przeczytałam Will’owi w tourbusie i parsknęłam śmiechem. – Ta, jasne, a ja jestem Królowa Matka.
- A ja Książe Ze Bajki.
- Mówi się Z bajki.
- W Shrek’u nie – odgryzł się, a wtedy zadzwonił mój telefon:
- Halo?
- Valerie urodziła zdrową córeczkę. Ma na imię Primrose i…
- O Boże, Liam – niemal pisnęłam. – Dasz mi ją do telefonu?
- Właściwie to jestem w sklepie i kupuję łóżeczko dla małej. Jezu, żeby przez pół roku nie pomyśleć, to naprawdę.
- No to do ciebie niepodobne, ale w sumie to też nasza wina, mogliśmy ci przypomnieć – zaśmiałam się. – Ile waży, mierzy?
- 3kg, 50cm. Po prostu książkowo – odpowiedział z dumą. – Jaki kolor łóżeczka lepszy?
- Dla dziewczynki? No chyba różowy, co nie?
- A nie mogę kupić z Toy Story?
- A to już się pytaj Valerie
- Dobra, jeszcze obdzwonię resztę, pa – rozłączył się, a przez całą rozmowę Will mi się dziwnie przyglądał:
- No co? – wywróciłam oczami.
- Dobrze słyszałem, że nazwali ją Primrose? – uniósł brew.
- Mhm, a coo… Aaa. Twoja mama. Racja – pokiwałam głową i spojrzałam za okno. Świeciło słońce, ale nie było duszno. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie i położyłam nogi na stole.
- Na tym się je – jęknął Josh Devine, mój perkusista. Tak, ten sam Josh, który gra z 1D.
- Cicho – rzuciłam w niego jakimś papierkiem leżącym na fotelu.
Przebywanie z samymi chłopakami dodało mi pazura na koncertach. Nigdy nie byłam mega chłopczycą i nigdy nie mam zamiaru nią zostać, aczkolwiek przebywanie z nimi bardzo pomagało mi scenicznie, serio.
- Jest jakieś piwo w lodówce? – podrapał się po tyłku Mark, gitarzysta, wychodząc w samych bokserkach z „części sypialnianej”.
- Weź się umyj na stacji, bo śmierdzisz – zmarszczyłam nos i zobaczyłam, że Zayn dzwoni do mnie na Skype. Szybko podleciałam do laptopa, ale niestety, Josh odebrał pierwszy i zaczął opowiadać głupoty o moim pseudoromansie z Mark’iem i jakże to my namiętne fetysze teraz uprawiamy. Usiadłam obok niego i walnęłam go pięścią w krocze, aż upadł pod stół i zaczął się wydzierać.
- Cześć kochanie – powiedziałam jakby nigdy nic do Malik’a, którego widziałam na ekranie.
- Czy ty go…?
- Tak – wywróciłam oczami. – Josh, zbieraj się z podłogi, jak chcesz lizać mi stopy, to potem – parsknęłam śmiechem i pomogłam perkusiście wstać.
- Dokładnie jak nasz tourbus – usłyszałam głos Hazzy.
- Siema Styles! – krzyknęłam.
- Dobra, może mały ogar? – zasugerował delikatnie Zayn.
- Ok, ok. – poprawiłam włosy i uśmiechnęłam się słodko. – Słyszałeś, Valerie wyszła z kliniki i od razu poszła do szpitala i urodziła dziewczynkę i…
- Rany, jak ja za tobą tęsknię – westchnął, a mi zaszkliły się oczy.
- Ja za tobą też – posłałam całus do kamerki, a siedzący naprzeciwko Devine już chciał rzucić sarkastyczną uwagę, ale pogroziłam mu szpicem buta, więc usiadł obok Will’a i zaczęli grać oglądać jakiś film w telewizji.

________________________________________________________
No, to przedostatni rozdział. A potem dodam epilog. A potem zacznę pisać FBI-Direction, opowiadanie kryminalne z 1D jako agentami FBI ;)
Rozdział z dedykacją dla WSZYSTKICH Directionerek, jakie poznałam przez Internet: Veronique, Żan, Moni, Ronnie, Juliet, Kasi, Klaudii i wielu innych. Uwiebiam Was, wiedzcie o tym! ♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
@MargaaStyles xx

34 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba ;****

    Oby tak dalej ;)***
    Chcę więcej. ;DD

    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, za dedyk. Rozdział zaje*isty. ♥
    W Wakację na początku przyjadę ♥
    OBIECUJĘ. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. już końcówka :c szkoda. rozdział świetny! xx

    OdpowiedzUsuń
  4. ZAJEBISTY JAK ZAWSZE *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak slodko <3 i jakie sliczne imie ;3
    Czekam na nestepny

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW! super rozdział! tylko szkoda że to już przedostatni ;/ Piękne imię! I cieszę się że Valerie i Liam pogodzili się<33 a smolderholder'owi się należała!!! czekam XXX

    OdpowiedzUsuń
  7. Łaaaa Primrose, jaakie śliczne <3 czekam na nn:D

    OdpowiedzUsuń
  8. JKFDJU Primrose?! :O Zabijasz mnie *-* Nie dośc że takie cudowne, boskie, zajebiste opowiadanie i rozdział to jeszcze te imie *________* Rozdział mi się bardzo podobał :D Valerie urodziła ♥ I do tego wkurzony Liam hahah. Świetne. Z jednej strony szkoda, że to juz prawie koniec, ale jednocześnie strasznie chcę wiedzieć co dalej!
    Czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Bożeee ! Primose ♥ Kocham to ime od dzisiaj ! :D Nie wierze że to koniec. trudno będzie mi się pogodzić, że nie czeytam tego opowiadania...no ale na pocieszenie mam FBI-Direction XD

    OdpowiedzUsuń
  10. ZAJEBISTY !
    matko jak Liam zareagował mimo, że wie iz to dziecko nie jest jego.A sytuacja z łóżeczkiem mnie rozwalila :3
    Primrose prześliczne imię dla dziewczynki ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. OMG jak ja się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło ; ))
    Valerie i Liam będą zajebistymi rodzicami ; DD
    szkoda, że już kończysz ale na pewno kolejne opowiadanie będzie tak wspaniałe jak to!!
    z niecierpliwością czekam na next'a.

    OdpowiedzUsuń
  12. zaaaajebiste <3!!!!!!!!!
    zapraszam do mnie gdzie ukazał się 30 rozdział
    http://galaxy-strawberry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. hahaha xD dooober!! xD i boskie!! <3 nie wiem co mam napisać... ^^
    czekam na nowy!! :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuje za dedykacje. Jeju. Dziewczynka < 3
    Zacne imię. W ogóle.. Deeeemi !
    Kurde muszę się ogarnąć po tym rozdziale. Jest świetny.
    Haha rozwaliło mnie to łóżeczko z Toy Story.

    OdpowiedzUsuń
  15. wowowowowowo zacne ! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. kolejny genialny part ! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  17. wielbię Cię ! x

    OdpowiedzUsuń
  18. przedostatni !!? chyba kpisz ! genialne to jest *_______________________________*

    OdpowiedzUsuń
  19. łosz Ty ! jak to przedostatni ?! superowy rozdział MarguŚ x

    OdpowiedzUsuń
  20. Primrose *_______* ŚLICZNE !

    OdpowiedzUsuń
  21. super super super ! *_* btw. oświadczam że umrę bez tego opowiadania ! :(

    OdpowiedzUsuń
  22. jeju jaki LIAM *____________* genialne geniuszu x

    OdpowiedzUsuń
  23. nie mogę się doczekać następnego, to jest świetne ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  24. no urodziła :) super rozdział, tylko szkoda że przedostatni ;(

    OdpowiedzUsuń
  25. WOW *___* SUPER ♥

    OdpowiedzUsuń
  26. powiem Ci że wolę to od książki milion razy ! *___* x

    OdpowiedzUsuń
  27. kolejne cudo ! *____* x

    OdpowiedzUsuń
  28. świetne jak zawsze ! ♥ ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. popłakałam się ! to jest śliczne ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie mogę uwierzyć że to już prawie koniec ;( to jest genialne *___* x ♥

    OdpowiedzUsuń
  31. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  32. Awwww.... <3 Śliczne imię wybrała/ś :) Nareszcie ulga :) i Zayn <3
    @Ola143Cody

    OdpowiedzUsuń
  33. 33 years old Environmental Tech Brandtr Tear, hailing from Vanier enjoys watching movies like Class Act and Sudoku. Took a trip to Thracian Tomb of Sveshtari and drives a Ferrari 275 GTB Alloy. strona

    OdpowiedzUsuń