(perspektywa Valerie)
Ukończyłam szkołę średnią w Conlig
z wyróżnieniem. Dostałam się też ze stypendium do wyższej szkoły literackiej w
Bangor. Od października zaczynam studia. Tak, znalazłam swoje powołanie,
chciałam pisać. Napisałam nawet jedną piosenkę na album Blair – Beautiful
People. Nawet ją z nią zaśpiewałam, ale no cóż, mój głos nie powala.
One Direction wydadzą lada dzień swój album z
piosenkami z X Factor, już widzę te tłumy w sklepach… Fani dowiedzieli się o
Liam’ie i o mnie, na szczęście nie mają nic przeciwko mnie. No, przynajmniej
większość.
Louis i Olive nadal się przyjaźnią. I nic więcej, z
tego co wiem. Czyżby przeszkadzało jej Larry? A może po prostu Louis nie był w
jej typie? Tego chyba się nie dowiem, jak na razie.
1 lipca 2012. Stojąc w białej sukni przed lustrem w
garderobie, ze spiętymi włosami nie poznawałam samej siebie. [KLIK].
Myślałam o tych wszystkich chwilach, w których chciałam się zabić, bo świat
wydawał się odwracać przeciwko mnie. Jak po raz pierwszy, w wieku 14 lat
uchlałam się razem z Jade, a akurat tej samej nocy jej mama pojechała do
szpitala rodzić jej brata, Blaine’a, więc nocowałyśmy pod drzwiami, bo moi
rodzice wyszli na jakąś imprezę. Utrata dziewictwa z Heath’em. Poznanie Blair i
Jeanette. Pierwszy pocałunek z Liam’em...
- Gotowa? – weszła bez pukania moja mama i wyrwała
mnie z zamyślenia. – Bo twoje druhny i świadkowa się niecierpliwią – dodała.
Świadkową była, jak wiadomo, Jade, a druhnami Blair,
Jeanette, Ruth i Nicole(dwie ostatnie to siostry Liam’a). Świadkiem został
Zayn, a drużbami Heath, Harry, Louis i Niall. Przyjechali też rodzice Liam’a,
nasi dziadkowie, ciocie, wujkowie i ogółem całe te familie. Jeszcze jak każdy z
osobą towarzyszącą to już w ogóle… Ale to był mój dzień. To dzisiaj miałam
zostać panią Humphrey-Payne…
- Dobra, możemy jechać – kiwnęłam głową. Cała
uroczystość, i cywilna, i kościelna, miała odbyć się w Kościele pod wezwaniem
Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bangor.
- Nie, jeszcze nie – pokręciła głową mama. – Okej,
suknia jest nowa, tak?
- O nie, chyba nie wierzysz w te przesądy? –
uniosłam brew, ale potem stwierdziłam, że to może być dobra zabawa…
- Coś starego i pożyczonego… - podała mi podwiązkę,
a ja szybko ją ubrałam, śmiejąc się.
- Jeszcze coś niebieskiego – stwierdziłam.
- Masz – podała mi wsuwkę do włosów z małym,
niebieskim oczkiem, a ja wpięłam ją z tyłu koka.
- Wyglądasz prześlicznie – uściskała mnie, a ja
tylko westchnęłam.
Po przyjeździe pod kościół dziewczyny i mama weszły
do środka i ustawiły się na swoich miejscach. Pozostało tylko wejście do
kościoła. Jako że nie miał mnie kto odprowadzić do ołtarza, poprosiłam wujka
Robert’a, szwagra mojej mamy. Oczy zaszkliły mi się od łez. Mimo całej niechęci
do mojego ojca, zawsze chciałam, żeby to on odprowadził mnie do ołtarza… Teraz
już nie mógł. Wujek wziął mnie pod rękę, ale widząc lekki strach na mojej
twarzy szepnął:
- Cały czas i przestrzeń, wszystko co się wydarzyło
lub kiedykolwiek wydarzy, teraz przeżyjesz z nim... – spojrzał mi w oczy, a ja
poczułam przyjemne ciepło w środku. Szłam powoli, a marsz weselny rozbrzmiewał
w całym kościele. Cały czas patrzyłam w ziemię, dopiero przy ołtarzu, gdy Liam
chwycił moją dłoń, spojrzałam mu w twarz. Od czekoladowych oczu biło to samo
ciepło, miłość i poczucie bezpieczeństwa, co zawsze. Chciałam od razu go
pocałować, ale ksiądz zaczął mówić przysięgę, którą Liam powtórzył:
- Ja, Liam, biorę Ciebie, Valerie, za żonę i ślubuję
Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do
śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy
Święci.
Następnie miałam to powtórzyć ja. Wzięłam głęboki
oddech, przełknęłam ślinę i wyrecytowałam:
- Ja, Valerie, biorę Ciebie, Liam’a, za męża i
ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż
do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy
Święci.
Po chwili podeszła do nas Alex, która miała obrączki
w małym pudełeczku i podała je nam tak, aby każde z nas mogło ją założyć
drugiemu.
- Valerie, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej
miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – założył mi złotą,
piękną obrączkę na serdeczny palec prawej dłoni.
- Liam’ie, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej
miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – również włożyłam mu
obrączkę.
- Ogłaszam was mężem i żoną! Teraz możesz pocałować
pannę młodą - odrzekł ksiądz, spoglądając na nas. Liam objął mnie w talii,
przyciągnął do siebie i pocałował czule. Ujęłam jego twarz w dłonie i chciałam,
żeby ta chwila trwała wiecznie… Goście klaskali i cieszyli się, a potem wyszli
z kościoła. Zostaliśmy tylko my, Jade i Zayn, ponieważ musieliśmy jeszcze
podpisać papiery do ślubu cywilnego.
- Zostawia pani swoje panieńskie nazwisko czy
zmienia? – spytał urzędnik po podpisaniu papierów.
- Niech zostaną oba.
- A więc… - dopisał coś. – Ogłaszam was mężem i
żoną! – zacytował księdza. – Pani Valerie Hayley Humphrey-Payne i pan Liam
James Payne. Życzę udanego życia.
- I nawzajem – odpowiedział mu Liam. Jade i Zayn
wyszli na zewnątrz, a my za nimi. Gdy wyszliśmy z kościoła, zaczęli obsypywać
nas kolorowym konfetti. Zaczęłam się śmiać, a potem spojrzałam w stronę słońca.
„Kiedy panna młoda wychodząc na dwór po ślubie
spojrzy w słońce, będzie miała piękne dzieci” – przypomniałam sobie stary,
Irlandzki przesąd.
Po uroczystości ślubnej pojechaliśmy do restauracji,
gdzie odbył się uroczysty obiad. W międzyczasie(czyt. w toalecie) przebrałam
się w kolejny projekt Jeanette, żeby było mi wygodniej tańczyć: KLIK.
Mieliśmy angielsko-irlandzkie wesele, więc tradycje były trochę pomieszane, ale
wszyscy dobrze się bawili. Pod wieczór przenieśliśmy się do drugiej sali, gdzie
mogliśmy tańczyć. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłam w
towarzystwie mojej rodziny. No i rodziny Liam’a. Ale jak na takie wesele
przystało, zabawa skończyła się około północy i wszyscy wrócili do domów. No, z
wyjątkiem „osób nie z okolicy”, oni wynajęli pokoje w hotelu. Wymęczona tańcem
i przejedzona chciałam wejść do domu, ale Liam wziął mnie na ręce i przeniósł
przez próg. Gdy postawił mnie na ziemi, parsknęłam śmiechem:
- Wierzysz w to?
- Przesądy nie są złe. Małżonko – mrugnął do mnie i
pocałował mnie. I kolejny raz… i kolejny… wiadomo, jak to się skończyło.
(perspektywa
Blair)
- Pracowaliśmy nad tym ponad 4 miesiące. Włożyliśmy
w to mnóstwo serca i pracy… - zaczął wujek Simon.
Byliśmy na
premierze mojej płyty. 3 lipca 2012. Przyszło mnóstwo szych z różnych wytwórni,
moi przyjaciele i… gwiazdy: m.in. One Direction, Olly Murs, Ed Sheeran, Little
Mix, The Wanted, a nawet sama… Adele. Jezusie Chrystusie Panie Nasz, żebym
tylko niczego nie spaprała.
- …ale co ja wam będę przynudzał. O płycie opowie
wam sama autorka większości tekstów i ich wykonawczyni. Przywitajcie Blair
Cast! – powoli weszłam z widowni na scenę, a wszyscy zaczęli klaskać.
- Emm… witam wszystkich. To wielki zaszczyt być tu
dzisiaj z wami, ja… nie no, w tej właśnie chwili mam przed sobą samą Adele
Adkins, zdobywczynię z setki Grammy’s! – pokręciłam głową, a piosenkarka tylko
się uśmiechnęła. – A więc album… nazwałam go „My Name Is Ashley”. Dlaczego? Bo
to moje drugie, znienawidzone. Ale jest prawdziwe, jak uczucie, które włożyłam
w ten album. Tworząc go, przechodziłam trudny okres, ale… przeszłam go to tylko
i wyłącznie dzięki moim przyjaciółkom: Jeanette Saless, przyszłej genialnej
projektantce, której projekt obecnie mam na sobie… - przywołałam Jean na scenę,
a ta weszła, bardzo zszokowana – oraz Valerie Humphrey-Payne, autorki i jednej
z wykonawczyń piosenki Beautiful People – ta również weszła na scenę i
przytuliła mnie. – I jeszcze… - przegryzłam wargę – moim przyjacielem był Will
Collins. Nie chodzi tu o wsparcie przy pisaniu piosenek, tylko przy ich
nagrywaniu. Chodź tu, Will – zawołałam go zza kulis, a on przyszedł i mnie
przytulił. – Ale najważniejszą osobą z nich jest mój… chłopak – wypowiedziałam
to słowo ostrożnie, a wszyscy niemal nadstawiali uszu – Zayn Malik –
uśmiechnęłam się do niego, a on wszedł na scenę. Siedzący z chłopakami Paul
tylko westchnął i obaj z wujkiem Simon’em pokręcili głowami. Tak, tak, dupa w
kwiatach, po co mieliśmy to ukrywać? – Jakieś pytania? – spytałam prasę, ale
oni mieli już gdzieś moją płytę. Chcieli wiedzieć, od kiedy ja i Zayn jesteśmy
razem, czy to prawda, że poznaliśmy się na koncercie i tak dalej… A my
odpowiadaliśmy zgodnie z prawdą. No, może oprócz przykrego epizodu z Audrey.
(perspektywa
Jade)
Podczas gdy reszta „ekipy” poszła na imprezę z
okazji wydania albumu Blair, ja i Louis wymknęliśmy się do domu One Direction.
Dlaczego? Otóż 13 września Niall obchodzi 19 urodziny, a jedynym prezentem,
jaki wpadał mi do głowy, była piosenka. No dobra, myślałam też o obrazie, ale
to by było zbyt oczywiste.
- Myślisz, że się nie połapią, że nas nie ma? –
spytałam, siadając na kanapie.
- Wątpię. Powiedziałaś, że źle się czujesz, a że
Harry wypił, a Liam chciał zostać, tylko ja mogłem cię odwieźć – wzruszył
ramionami i podał mi do ręki jakąś kartkę. Były na niej nuty. – I jak? – usiadł
obok mnie.
- A skąd ja mam wiedzieć, nie powiem ci po nutach –
parsknęłam śmiechem, a on wywrócił oczami i na chwilę wyszedł. Wrócił po jakiś
5 minutach z keyboard’em pod pachą, a następnie położył go na stoliku i zaczął
grać przepiękną melodię. Siedziałam przez minutę w osłupieniu, aż Tomlinson
pstryknął palcami przed moimi oczami.
- Żyjesz? – spytał.
- Co?! – odskoczyłam. A, tak – mruknęłam. – A co ze
słowami?
- To twój chłopak.
- Ale ja nie potrafię – jęknęłam.
- To proste. Pomyśl o tym, co do niego czujesz.
- Okej, niech ci będzie… - mruknęłam.
Pracowaliśmy ciężko nad melodią i słowami przez pół
nocy. Zeszło jakoś do 2(a zaczęliśmy o 21). Ale tylko jeden jedyny raz
zaśpiewałam, senna i padnięta. Louis patrzył na mnie z rozdziawioną buzią,
jakbym nie wiem, kupiła mu pole marchwi.
- Dobra, odwieź mnie do domu, plis – spojrzałam na
niego, a on przytaknął i mnie odwiózł, tak po prostu, bez słowa.
(perspektywa
Louis’a)
Godzinę później drzwi otworzyła mi Olive w piżamie i
z potarganymi włosami.
- Louis… - jęknęła, ziewając.
- Dostałaś mój tekst? – spytałem spanikowany.
- Tak. Po co myślisz stoję tu o 3 nad ranem? –
podrapała się w głowę, patrząc na mnie.
- Mam mętlik w głowie, Olive. Mętlik w głowie! –
krzyknąłem.
- Ok., wejdź, wejdź, prosz… - zaprosiła mnie.
- Zrób kakao!
- Ani myślę robić kakao! – syknęła, ale potem
złagodniała. - Co się z tobą dzieje, Louis?
- Chyba się zakochałem w Jade… - wyznałem, a ona otworzyła
szeroko oczy ze zdziwienia, a potem podeszła w stronę kuchni:
- Ok., zrobię kakao… - mruknęła.
_________________________________________________________
Przyznaję się bez bicia, ostatnią scenę ukradłam z 'Victoria znaczy zwycięstwo'. Dam, dam daaaaam! Pewnie się spodziewaliście, że sielanki nie będzie, uwielbiam mieszać w swoich opowiadaniach ;)
Rozdział z dedykacją dla Żanety(Jeanette), która ma jutro urodziny! Wszystkiego najlepszego! Kocham cię ŻONO ♥
No i taka jedna sprawa: jeśli macie konto na last.fm to możecie mnie dodawać do znajomych: MargaaOfficial ;)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
@MargaaStyles xx
_________________________________________________________
Przyznaję się bez bicia, ostatnią scenę ukradłam z 'Victoria znaczy zwycięstwo'. Dam, dam daaaaam! Pewnie się spodziewaliście, że sielanki nie będzie, uwielbiam mieszać w swoich opowiadaniach ;)
Rozdział z dedykacją dla Żanety(Jeanette), która ma jutro urodziny! Wszystkiego najlepszego! Kocham cię ŻONO ♥
No i taka jedna sprawa: jeśli macie konto na last.fm to możecie mnie dodawać do znajomych: MargaaOfficial ;)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
@MargaaStyles xx