(perspektywa
Jeanette)
Mieliśmy sobotę, 17 marca 2012. Miała się odbyć moja
pierwsza randka z Harry’m Styles’em. Od rana chodziłam po domu podekscytowana.
To było niewiarygodne: moja kuzynka chodziła z Niall’em, moje dwie przyjaciółki
z Zayn’em i Liam’em, a ja miałam randkę z Harry’m…
Ponieważ jak na koniec marca było gorąco (23 stopnie
Celcjusza w cieniu) włożyłam czarną bokserkę na cienkie ramiączka, a na nią
neonowo-różową luźną, lnianą i cienką bluzkę opadającą na ramiona. Do tego
krótkie spodenki z cienkiego jeans’u i trampki własnego projektu.
Przed wejściem do galerii handlowej byłam
punktualnie o 16. Harold już na mnie czekał i pocałował w policzek na
powitanie, a ja przeczesałam dłonią jego ciemne loczki i odparłam:
- Miło cię widzieć. To co, zakupy, kino, kawa, późny
lunch? – sypałam propozycjami jak z rękawa, a chłopak zaśmiał się i wybrał
kino. Poszliśmy na „American Pie: Zjazd Absolwentów”. Nigdy nie widziałam
poprzednich części, ale film okazał się zabawną – i zboczoną! – komedią. Harry
miał jeszcze większy ubaw, bo widział „pierwotne filmy” („American Pie”,
„American Pie 2”, „American Pie: Wesele”) i kojarzył niektóre akcje, o których
w czasie seansu mi opowiadał. Po filmie wyszliśmy roześmiani i… za rękę. Oho,
już widzę kolejnych paparazzi. Na razie prasa wie, że Niall ma dziewczynę(no
wiecie, akcja na koncercie), na razie coś tam przebąkują o Blair i Zayn’ie, ani
słowa o Valerie i Liam’ie. Najbardziej jednak szaleją za Larry Stylinson…
- Ooo, tu są dobre desery! – zauważył, pokazując na
Mont Blanc i poszliśmy tam na lody z belgijską czekoladą. Podczas jedzenia
spytałam go:
- Mówi ci coś Larry Stylinson? – a on prawie
zakrztusił się lodami. Wytarł usta serwetką i odrzekł:
- Hah, tak – parsknął śmiechem.
- Ale wy tak serio? – oblizałam łyżeczkę. Gdyby był
tu Liam, uciekłby z krzykiem.
- No… - podrapał się po karku, lekko się rumieniąc i
poprawił włosy. – No mamy dużo wspólnego… przyjaźnimy się…
- Nie wciskaj mi kitu, ja nie z tych. I ship Larry – wyszczerzyłam się.
-
Obaj
czekamy na „tą jedyną”, więc…
- „Dopóki nie znajdę idealnej dziewczyny, mam
Louis’a”? – uniosłam brew, cytując go.
- Nie do końca – pokręcił głową. – Nawet jak
znajdziemy, obaj, tą „idealną dziewczynę” to… przecież co, jak jest małżeństwo…
i jedno z nich pozna kogoś innego… co ja pierdole – zrobił facepalm i wrócił do
jedzenia lodów.
- Ale wy JESTEŚCIE jak stare, dobre małżeństwo.
Wiesz, gdybym była taką dziewczyną, to nie miałabym nic przeciwko małemu Larry
od czasu do czasu – położyłam swoją dłoń na jego, leżącej na stoliku. Spojrzał
mi w oczy i ścisnął moją rękę, uśmiechając się.
Było około 20, kiedy Harry wpadł na szalony pomysł:
- Schowajmy się w jakimś sklepie i wyjdźmy dopiero
jak zamkną.
- Gadasz jak Blair, ty wariacie – dałam mu kuksańca
w bok i zaśmiałam się.
- O której zamykają? – nie dawał za wygraną.
- O 23, a kino o 22:30.
- To chodź jeszcze na jakiś film, a potem się
schowamy w New Yorker’ze – pociągnął mnie za rękę i poszliśmy na „Igrzyska
Śmierci”. Już raz widziałam ten film, ale mimo wszystko baaaaardzo dobrze było
oglądać Josh’a Hutcherson’a na dużym ekranie. „If you know what I mean” ;)
Po seansie zamknęliśmy się w przebieralni w New
Yorker’ze. W tym fragmencie powinnam opisać ostry seks, prawda? Ale nie, po
prostu siedzieliśmy tam ściśnięci, co jakiś czas parskając śmiechem. Po pół
godziny zgasło światło, a ostatnia sprzedawczyni wyszła ze sklepu. Chichotając
poczekaliśmy jeszcze jakieś 15-20 minut aż wszyscy sobie pójdą i wyszliśmy z
przebieralni, wybuchając chorobliwym śmiechem.
- Masz jakąś latarkę? – spytałam, łapiąc się za
bolący od śmiechu brzuch.
- Mam iPhone – zaszpanował, wyciągając telefon z
kieszeni i włączył w nim latarkę.
- I co ty tu chcesz po nocy robić? Zamknęli nas do
rana.
- Ciii, tu są kamery chyba – położył mi palec na
ustach, a potem objął w pasie. – Nie możemy się rozdzielać – wyjaśnił, a ja
pokiwałam głową z pseudopowagą, a on prowadził mnie do każdego sklepu i kazał
wybierać jedną rzecz, a potem zostawiał gotówkę i metkę przy kasie. Zeszło nam
tak gdzieś do 1 w nocy. A potem zaczęliśmy robić się senni…
- Jest tu gdzieś meblowy? Kimnąłbym się – ziewnął,
gdy usiedliśmy na fotelach przy Mont Blanc.
- Trzeba było o tym myśleć, zanim dałeś się zamknąć
w galerii handlowej – założyłam ręce na piersi. Gdy jestem śpiąca, potrafię być
wredna.
- Zawsze Liam za mnie myśli – odparł z totalną
powagą, a ja w świetle latarki zauważyłam, że gdy jest śpiący, wygląda jak
mały, słodki chłopczyk. – Ale ty śliczna jesteś – przetarł szmaragdowe oczy
wierzchem dłoni.
- A ty tak słodko wyglądasz, gdy chce ci się spać –
uśmiechnęłam się pod nosem. – Harri –
dodałam, wiedząc, że lubi, jak wymawiam jego imię.
- I na serio zaakceptowałabyś Larry?
- Mhm – mruknęłam, a oczy mi się przymykały.
- Jeanette, a… nawet gdybym cię nie kochał tak, jak
Louis’a?
- Chcesz mi coś zasugerować? – rozbudziłam się lekko
i dłonie zaczęły mi się pocić ze zdenerwowania.
- Tak… czy… oczywiście nie naciskam na ciebie, ale…
wydajesz się taka… idealna. Boże, widzisz, znowu pierdole głupoty – zacisnął
dłoń w pięść, a ja pocałowałam go w policzek.
- To nie głupoty. Bardzo chętnie bliżej cię poznam,
pójdę na kilka randek… No wiesz. Jeśli mam być przykrywką na Larry, muszę się
orientować – zaśmiałam się.
- Przy… krywką? – zdziwił się, jakby pierwszy raz o
tym słyszał. – Nie, nie o to mi chodzi – pokręcił głową. – Cholera. Jestem w
tobie zauroczony, Jeanette, cholernie zauroczony. Kto wie, co z tego wyniknie?
- Jesteś moim idolem od pierwszego przesłuchania w X
Factor – wyznałam. – Myślisz, że co ja tu robię w środku nocy? – dodałam ze
śmiechem. – Zauroczenie. To dobre słowo na uczucia nas obojga. Chętnie się dowiem,
co z tego wyniknie… a jak nie… zawsze mogę być przykrywką dla Larry – mrugnęłam
do niego, chodź ta perspektywa nie była już taka różowa.
Nad ranem, gdy mieli otworzyć galerię, z powrotem
schowaliśmy się do przebieralni, a gdy zebrało się trochę ludu, wymknęliśmy się
bocznym wyjściem. Chodź chciałabym zobaczyć miny tych wszystkich sprzedawców!
- A może mała kawka? – przeciągnęłam się.
- Gdzie mieszkasz? – spytał, a ja parsknęłam
śmiechem. – No co?
- Mieszkam z rodzicami, ale po zakończeniu szkoły w
czerwcu zamieszkam w Londynie, bo złożyłam tam podanie na studia dla
projektantów. Nie, nie ma mowy, żebyś teraz widział mój pokój.
- Plakaty z Barbie? – uniósł brew.
- Jeden. Jako dziecko wolałam wieszać na ścianie
zdjęcia, to dopiero koszmar – pokręciłam głową. – No wiesz, z serii „jak zrobić
sobie i najlepszej kumpeli obciach?”.
- To nie widziałaś mojego pokoju… - nagle zadzwonił
mu telefon, a on wyjął go z kieszeni i przykładając do ucha bezgłośnie
powiedział „Louis”. – Halo? Lou? Tak… mhm… CO?! TO ZADZWOŃCIE PO WETERYNARZA!
Jak to odbiera poród krowy…? CO MNIE TO! NO SZYBKO! – rozłączył się. – O. Mój. Boże – pokręcił głową i wyglądał, jakby
miał zaraz zemdleć.
- Co się stało? – spytałam przejęta.
- Pamiętasz mojego kota?
- Mhm, Panią Stylinson. Czy ona…?
- Zaczęła rodzić – pokiwał głową. – A weterynarz
odbiera jakieś cielaki. I nie wiedzą co robić.
- Spokojnie, oddychaj – poradziłam. – Zadzwoń do
Louis’a i daj mi go – dodałam. Chłopak zrobił, jak kazałam, a ja
poinstruktowałam Tomlinson’a. – Słuchaj, ona sama da radę, ok? Tylko dajcie jej
jakieś zaciszne miejsce, koc i jedzenie. I zostawcie ją w świętym spokoju, bez
paniki. A jak urodzi, nie zbliżajcie się do młodych, musi je wylizać. Gdy już
będą czyste, możecie starać się zmienić koce. Byle stare, bo je zakrwawi –
wyrecytowałam, bo doskonale pamiętałam poród swojej kotki. – I jeszcze jedno:
jak was podrapie to… - ale nie skończyłam, bo usłyszałam w tle krzyki Niall’a.
- NIE RUSZAJ JEJ! – usłyszałam Zayn’a i parsknęłam
śmiechem.
- Dajemy radę – zapewnił mnie Lou. – Dzięki,
Jeanette. Mam nadzieję, że ułoży ci się z Harry’m – dodał ni z tego, ni z
owego, a potem się rozłączył.
Lekko oszołomiona pokręciłam głową i oddałam telefon
Hazzie.
- Dobra, jedźmy do mnie, ale spróbuj się nabijać z
tych zdjęć, a… - pogroziłam mu palcem.
- Się rozumie, pani weterynarz – wyszczerzył się, a
ja walnęłam go w ramię, pod które potem z nim szłam.
(perspektywa
Jade)
- Co chcesz namalować? – spytał Peeta, z którym
spędzałam prawie każdą chwilę odkąd byłam u taty. Okazało się, że jednak nie ma
urlopu, więc w domu bywał tylko z samego rana i wieczorami. A że nikogo oprócz
niego i Peety nie znałam… No cóż, zbliżyliśmy się.
- A ja wiem? To twoja ściana, ja tu tylko pomagam –
uniosłam ręce w geście poddania, a stara, lniana koszula taty lekko
prześwitywała przez słońce. Tak, była 6 rano, a ja już malowałam. Za to
kochałam bycie w Paryżu: robiłam to co chciałam, kiedy chciałam i… z kim
chciałam. Wiem, jak to brzmi, owszem.
- Joli
soutien-gorge (fr. „ładny stanik” – przyp.aut.) – parsknął śmiechem i
pomieszał białą farbę z pigmentem. Pacnęłam go za to suchym pędzlem w ramię.
- Wiem, co to znaczy, Francuziku – wywróciłam oczami
i rozpięłam uwierający mnie górny guzik koszuli. – No, to co TY chcesz
namalować? – uszczypnęłam go w policzek niczym małego chłopczyka, a potem
związałam włosy w byle jaki koczek.
- Zawsze chciałem spróbować aktu – odparł nagle,
patrząc mi w oczy.
- Na ścianie w kuchni? – uniosłam brew.
- Nie, tak ogólnie – nadal wpatrywał mi się prosto w
oczy. – Zgodziłabyś się? – wziął mnie za rękę, a ja spojrzałam na niego
osłupiona, zawstydzona i… cholernie napalona. Przez chwilę patrzyłam na niego,
już miałam odpowiedzieć, ale usłyszałam telefon i rzuciłam się do niego jak do
ostatniej deski ratunku. Dzwonił Niall.
- Bon jour
– przywitałam się z nim.
- PANI STYLINSON URODZIŁA AŻ 4 MAŁE KOTKI! –
krzyczał mi do ucha Louis, a potem usłyszałam jakieś szmery i odezwał się
Niall: - No jak tam Francja?
- Emm… żyję i mam się dobrze. Głównie siedzę z moim
kuzynem, Peetą. Przyszywany brat Jeanette.
- Aaa… Harry miał z nią wczoraj randkę. Nie wrócił
na noc – dodał tajemniczo. No tak, z tego co wiedziałam, to podobne do
Styles’ea. – Aha, no i kotka Larry’ego się okociła, ale to już wiesz – zaśmiał
się.
- Słyszałeś o panu Humphrey? – spytałam.
- Mhm… dzwoniłem do Valerie i w ogóle… No, widzimy
się na Skype wieczorem?
- Jasne – uśmiechnęłam się pod nosem, zerkając na
siedzącego na okrytym folią stole Peetę. Ściągnął koszulę i eksponował swoje
umięśnione, lekko opalone ciało. – Do wieczora – posłałam całusa w telefon i
rozłączyłam się. – A ty co, striptiz robisz? – uniosłam brew.
- Nie, ale nie odpowiedziałaś na moją… hmm…
propozycję – objął mnie w talii. – A akt musi być przesycony erotyzmem i...
wiarygodny – dodał, podniósł mnie i posadził na stole, całując namiętnie.
To było silniejsze ode mnie. Jedyne, co nas
dzieliło, to cienka warstwa ubrań. Zrobiliśmy to. Na stole, w kuchni.
A potem, nadal nagi, poszedł po płótno i farby. Nawet
nie pozowałam, a po pół godziny akt był gotowy. Przez pół godziny nadal czułam
nieziemską rozkosz. A potem wstałam ze stołu i włożyłam tylko figi i koszulę.
- Zrobiłeś to tylko dla obrazu? – spytałam, zdając
sobie sprawę, że mógł to zrobić.
- Nie. Zrobiłem to, bo…
- Ale ja cię nie kocham, Peeta – przegryzłam wargę.
– Bo wiesz, ja tu już nigdy nie wrócę – dodałam. – Paryż jest jak… Vegas. Co tu
zrobisz, zostaje tu…
- Bo chciałem zacieśnić więzy rodzinne – spojrzał mi
w oczy. – Jade… ty masz chłopaka, a ja narzeczoną. Ma na imię Lexique i
wyjechała w delegację do Stanów.
- Ty… co?! – otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. –
A jak jej wytłumaczysz akt?!
- Wie, że jestem artystą, szanuje to. Wie też, że
modelki…
- Nic dla ciebie nie znaczą, tak? A ja, głupia,
straciłam dziewictwo dla… dla…
- Artysty.
- Dupka – poprawiłam. – A myślałam, że myślę
inaczej, niż Valerie – mruknęłam i ubrałam się do końca.
- Jade, zaczekaj… Jesteśmy rodziną, właśnie
uprawialiśmy wspaniały seks, oboje jesteśmy artystami. Chciałem cię tym
zainspirować do postawieniu się twoim rodzicom.
- A rozmowa przy herbatce nie byłaby lepsza?
Cholera, nie, dobra, zapomnij. To moja wina. Chciałam zachować cnotę dla kogoś
wyjątkowego, a…
- Co było w Paryżu, pozostanie w Paryżu – pocałował
mnie w czubek głowy. – Spokojnie, to praca tylko do wglądu dla mnie – dodał.
- A jak wytłumaczę Niall’owi… Brak… - wymachiwałam
rękami jak pojebana, starając mu się wytłumaczyć.
- Słyszałaś o tych japońskich gumowych powłokach? –
uniósł brew. – Akurat mnie na takie coś stać.
- Kocham cię! Znaczy… jak kuzyna – dodałam
pośpiesznie i objęłam go za szyję.
__________________________________________________
Już nie żyję za ten rozdział, wiem, wiem, też was kocham <3
Pozdrowienia dla dziewczyn z TwitCam'a, haha: "JEST TWITCAM, SĄ KOMENTARZE" XD Trolololll :D
+ tak, wiem, nie ma Valerie, ale w następnym już będzie ;)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
@MargaaStyles xx
Już nie żyję za ten rozdział, wiem, wiem, też was kocham <3
Pozdrowienia dla dziewczyn z TwitCam'a, haha: "JEST TWITCAM, SĄ KOMENTARZE" XD Trolololll :D
+ tak, wiem, nie ma Valerie, ale w następnym już będzie ;)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
@MargaaStyles xx
*_________________* ja kocham ten rozdział! :DD Jean i Harold! toż to jest epickie :D I Jade i Peeta o.O JAPOŃSKIE POWŁOKI MNIE ROZJEBAŁY XD TO JA I ZYAN NA STOLE, BLACIE, LODÓWCE POWINNYŚMY XD
OdpowiedzUsuńOsz kurde Margaret !. Nie żyjesz za to XD Zabijemy Cię.! Co jak ona mogła takie coś Nialler'owi zrobić ?. ;ooo OMG DAWAĆ MI TU 30 KOMÓW ♥
OdpowiedzUsuńJA CHCE Z HAZZA W LODÓWCE NOO :3
OdpowiedzUsuńZAJEBISTY ROZDZIAŁ AŻ GO DRUGI RAZ BĘDĘ CZYTAĆ :D
DAWAAAJ SZYBKO NOOOWY <33
oow.
OdpowiedzUsuńperspektywa siedzenia ze Stylsem w zamkniętym centrum handolwym - bardzo ciekawa. HAHA!
Napisałam bym cos więcej, ale nie mam za wiele czasu. także czekam na następny! <3
Ej, dlaczego w tym rozdziale wprost kocham Jeanette i Harolda no ! . Dawaj mi tu nexta. ale Jede. -.- Ja wiedziałam wiedziałam no. -.-
OdpowiedzUsuńDawaj kolejny!
OdpowiedzUsuńJutro albo w piatek chce widziec nowiutki rozdzial!
mhmm.. zacny blog niewiasto ! xx
OdpowiedzUsuńJapońskie co ? haha xd Nie no boskie i pomysł Hazzy nie no co za kretyn oby tylko się nie wydało..;P I idę po szampana...bo Pani Stylinson urodziła ! ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :*
OMG nie spodziewałam się tego po Jade. Jak mogła zrobić to Niallowi ; ((
OdpowiedzUsuńale ogólnie to rozdział zajebisty !! ; DD
czekam na nexta.
+ zapraszam do mnie na nowy rozdział ; ]]
O FUCK! przecież Jade miała zrobić TO z Niall'em !! jak będzie wciąży too.. napewno nie skończy się dobrze!!
OdpowiedzUsuńfajnie że Jean tak z Harry'm :) ciekawe co z tego wyniknie :P
czekam na nn ;)
no to mowe mi odjęło o__O
OdpowiedzUsuńKurna z kuzynem ahahha xD
Czekam na nn
AAA! Dziewczyno! Wczoraj zaczęłam i dzisiaj skończyłam czytać całego Twojego bloga. Jest genialny! Strasznie mi się podoba to, że rozdziały są długie i baaardzo przyjemnie się je czyta.
OdpowiedzUsuńA co do powyższego. ALE ŻEBY Z KUZYNEM! Bosz...!!! Gdzie ten świat zmierza! Jestem ciekawa co z Valerie... <3 Czekam na następny!!! <3
@Ola143Cody <3
OOO JA CIE :D dzieje sie :D czekam na kolejny ;p;p
OdpowiedzUsuńO kurwa. : o Tyle jestem wstanie napisać. Z Kuzynem ? Ja pierdole. XDD Ale i tak mi się rozdział podoba, czekam na nowy ! <3 xx
OdpowiedzUsuńŚwietny, bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nn,
pzdr ; ]
http://nothing-seems-like-the-past-anymore.blogspot.com/ - Larry
Świetny rozdział <333 Nie spodziewałam się tego.. z PETTA? hah xD
OdpowiedzUsuńzapraszam 2 rozdział:)
http://ourdreams-teamgirl.blogspot.com/2012/04/dwa.html
oszzzkurwaaaa *_* boskiie opowiadanieee ;d kiedyy kolejny rozdział ? xx
OdpowiedzUsuńWYJEBANE W KOSMOS *__*
OdpowiedzUsuńDAWAJ NASTĘPNY !
O JACIEŻ PIERDZIELE ;O TAK SE NA STOLE Z KUZYNEM ? XD o.O
OdpowiedzUsuńPOWIEM CI KOCHANA ŻE ROZPIERDALASZ SYSTEM *__*
UWIELBIAM TO CZYTAĆ, WSZYSTKO TAK GENIALNIE NAPISANE.. AH.
WSTAWIAĆ MI TU NASTĘPNY ! XXXX @lonelycarrotx.
hahah! Kocham to <3 Dawaj nexta :)
OdpowiedzUsuńMonia
haha! z tymi powłokami to dowaliłaś <333 czekam na nexta, daj więcej o ZAYNIE <333
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział? Czekam!!! Kocham tego bloga... jest taki inny... i zboczony xD hah ;)
OdpowiedzUsuńwera
Scena na końcu? SUPER!!! kocham to <33 Dawaj nexta fastem!!!! Paulina
OdpowiedzUsuńTen blog jest super!!!! Zaczęłam dopiero czytać !!! I tak wciągnął !!! Kocham to <333
OdpowiedzUsuńJa chce no0wy rozdział!!!! Czekam i czekam i czekam.. i nie mogę się doczekać!!! Super blog <333
OdpowiedzUsuńAwww !!! Harry <3 Świetny pomysł <333 hah xD nie no nie mogę się doczekać kocham to!!! Chce nowy rozdział!!!
OdpowiedzUsuńWow!! Jak ona mogła !!! Niall <333 Ej tak mi smutno się zrobiło... xD czekam na nexta
OdpowiedzUsuńCzemu taki krótki? Ja tu czytam ... i tak szybko się skończył ... xD Harry jest pomysłowy nie ma co! A Peeta ... wow. ;)
OdpowiedzUsuńEj nie powiem, zaskoczyłaś mnie. Pozytywnie oczywiście. Przyznam szczerze że chciałabym Larrego... ale Harry i Jeanette <3 oni ... kurde nie wiem jak to powiedzieć... KOCHAM ICH !!!!
OdpowiedzUsuńAwww !!! Harry <3 i Jeanette <3kocham kocham kocham kocham kocham i 100000000 razy KOCHAM CIĘ I TWOJEGO BLOGA <333
OdpowiedzUsuńNo co ja tu mogę powiedzieć? Rozdział super, czekam na LIama i Valerie i życzę weny <3
OdpowiedzUsuńMarga, a ty nie masz co robić, tylko o seksie pisać? Eh, za dużo imaginów, hahahahahaha ♥
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty, akofgergi + muszę ponadrabiać, nie gniewaj się ♥
hahahah poród najlepszy xD i ta radość Louis'a "PANI STYLINSON URODZIŁA 4 KOTKI" HAHAHHAA przypomniało mi się jak moja kotka rodziła na balkonie 1,5 roku temu i mam teraz dwa kochane kociaki <3 a co do opowiadania nic dodać nic ująć. nareszcie znalazłam bloga, gdzie jest "normalny" Larry tzn. że nie pieprzą się co dwa rozdziały xd
OdpowiedzUsuń