(perspektywa Valerie)
Następnego dnia postanowiłam po szkole jechać do Jeanette, żeby zapytać, co myśli o wczorajszym „telefonie” Jade.
- Ja ci mówię, ona chce cię przeprosić! – żachnęła się z francuskim akcentem Jeanette, siedząc na podłodze w swoim pokoju. Miała ten akcent, bo do 12 roku życia mieszkała we Francji, ale potem jej rodzice postanowili zamieszkać tutaj.
- Jade? Żartujesz sobie? – uniosłam brew. – Wiesz, nie sądzę, żeby jej po roku zależało w ogóle na przyjaźni ze mną. Wybrała medycynę, to proszę, ma – mruknęłam i niechcący podwinęłam rękaw bluzki. To był błąd.
- Co ci się stało?! – zapytała zszokowana widokiem moich blizn przyjaciółka.
- Nic… kot sąsiadów mnie podrapał – wymyśliłam na poczekaniu i naciągnęłam rękaw. Uff, było blisko.
- Zgadnijcie kto ma dwa kciuki i… - zaczęła Blair, wbiegając bez pukania do pokoju.
- Weź, to suchar – parsknęła śmiechem półfrancuska.
- … i bilet na koncert 1D? – wyszczerzyła się wytatuażowana.
- KIEDY?! – rzuciła się na nią jej bff.
- 9 marca – poruszyła brwiami.
- To wtedy co ja! – uśmiechnęłam się, wstając z podłogi. – A wejściówki masz?
- Właśnie nie, ale wiesz… - machnęła włosami. – Pierwszy rząd, Zayn mi się nie oprze – zamrugała słodko.
- Wy mendy społeczne, i że niby ja z wami nie pojadę? MENDY! – powtórzyła Jeanette.
- Oj nie fochaj się – mrugnęłam do niej. – Harry i tak cię kocha.
- No chyba Lou! – i wszystkie trzy się zaśmiałyśmy.
Po wizycie u Jeanette poszłam na przystanek autobusowy, gdzie siedział Heath. Co on tu robił?
- Spieprzaj, nie mam szlugów – mruknęłam, specjalnie wyciągając z paczki papierosa i zapalając go. Zaciągnęłam się i spojrzałam na niego z twarzą mówiącą: „no czego tu jeszcze stoisz?!”.
- Valerie… - zaczął. Miał zaczerwienione oczy. Znowu popalał trawkę.
Ja próbowałam raz, ale niezbyt mnie to pociągało. Po za tym zachowywałam się po tym jak kretynka. Nie, dziękuję. A ten ćpał, chlał, robił co mu się żywnie podoba. Pewnie zostanie jeszcze kolejny rok w maturalnej klasie… Jakby już nie kiblował.
- Valerie, jak ty mnie pociągasz z tym papierosem w ustach… - podszedł do mnie, uśmiechając się błogo. – Jaka ty w ogóle jesteś najlepsza, wiesz? Z nikim mi się tak dobrze tego nie robiło, wiesz?
- Heath, przestań – odsunęłam go od siebie na odległość ramienia i zaciągnęłam się papierosem. – Przestań – powtórzyłam.
- Bo że niby ja cię nie pociągam? – zachichotał. – Aż mnie dziwi, że byłaś dziewicą, kiedy to robiliśmy…
- A wiesz co? Spierdalaj – prychnęłam i wsadziłam mu do ust resztę mojego papierosa. Podjechał mój autobus, więc pojechałam do domu, zostawiając go na pastwę losu.
- Nie no, to już szczyt! – krzyknęła moja rodzicielka, gdy tylko przekroczyłam próg domu.
- To do mnie? – spytałam, ściągając buty.
- Tak, do ciebie!! Co to ma być w ogóle?! O jakich ty godzinach wracasz?!
- Yyy… mamo. Jestem pełnoletnia, tak? Po za tym jest dopiero… - spojrzałam na zegarek. – Dziesiąta.
- A co jakby…?
- Cholera, ten kraj jest tak nudny, że nie ma tu żadnych gwałcicieli!!! Czego znowu ode mnie chcesz?!
- Nie rozmawiasz ze mną!! Zamykasz się w sobie!!!
- Nie muszę z tobą rozmawiać! Mam przyjaciół od tego, wiesz?! – po policzkach spłynęły mi łzy.
- I uważasz, że przyjaciele są ważniejsi ode mnie?! – nadal na mnie krzyczała, bez cienia wzruszenia.
- NIE!!! – ryknęłam i pobiegłam na górę. Niczym idiotka zaczęłam płakać w poduszkę. A potem zauważyłam, że na toaletce leży jedna z moich żyletek. Nowa, błyszcząca, ostra…
Podeszłam do toaletki, wzięłam żyletkę i usiadłam na łóżku. Przejechałam nią po starych bliznach, a po kilku sekundach z nadgarstka spłynęła stróżka krwi. Przejechałam po tym samym śladzie mocniej, ale nie tak, żeby przeciąć żyłę. Popłynęło więcej krwi… Ostrożnie wytarłam żyletkę o chusteczkę i znowu wyglądała „niewinnie”.
- Masz, mamo… - zagryzłam wargę, wpatrując się w płynącą krew. - Bo tak strasznie cierpisz – westchnęłam, patrząc na swoją ranę, do której spłynęła jedna z moich łez.
(perspektywa Harry’ego)
- Hejjjjj, widzieliście gdzieś Zayn’a? – żachnął się Louis, patrząc na siedzących w kuchni mnie i Niall’a.
- Yba oszedł o ole – wymamrotał z ustami pełnymi spaghetti mojego autorstwa blondyn.
- Co?
- Chyba poszedł po colę – wyjaśniłem. Tomlinson kiwnął głową i poszedł do naszej części kompleksu. Wytarłem ręce brudne od sosu o ścierkę i zostawiłem Niallera samego w kuchni. Boże drogi, tylko żeby nie wyżarł na raz całej lodówki! Wiedziałem gdzie szukać Lou: siedział w swojej sypialni i słuchał The Fray. Dotknąłem jego ramienia, a on pogładził moją rękę na nim i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłem. Zdjął słuchawki z uszu i spojrzał mi w oczy:
- Kochasz mnie, prawda? – spytał bardzo powoli.
- Wiesz, że tak – uniosłem lekko kąciki ust i dotknąłem jego kolana.
- A co gdyby… - spojrzał na moją dłoń na swoim kolanie. – A co gdyby pojawiła się jakaś… dziewczyna? Przecież obaj jesteśmy biseksualni. Co jeśli jeden z nas się zakocha?
- Wtedy powiemy to drugiemu, zapomniałeś? Da się kochać dwie osoby na raz – dodałem.
- A co z Caroline…? – westchnął, patrząc mi w oczy.
- To były tylko plotki, nie zapominaj. To tylko głupia prasa – a on pokiwał głową i położył mi głowę na ramieniu. Przytuliłem go i tak sobie siedzieliśmy, nic nie mówiąc. Wystarczyła nam po prostu swoja wzajemna obecność…
(perspektywa Valerie)
Mamy piątek, 2 marca. Tydzień do mojego wyjazdu na koncert One Direction. Dwa tygodnie do mojej śmierci…
- Dzień dobry – odparłam do pani psycholog, a właściwie – psychiatry.
- A więc… Valerie. Co się do mnie sprowadza? Proszę, połóż się na kozetce i opowiedz – jak kazała, tak też zrobiłam. Ale nie mówiłam jej całej prawdy. Wyuczyłam się na pamięć, co trzeba powiedzieć, żeby dostać odpowiednie lekarstwa. Chciałam zapalić ostatniego papierosa i połknąć pudełko tabletek. I zakończyć to, co nazywałam życiem.
- Dlaczego wcześniej do mnie nie przyszłaś? – zdziwiła się.
- Bo… nie wiem – westchnęłam.
- Dobrze, przepiszę ci leki… - nabazgrała szybko receptę. – Wykup je jak najszybciej. Dwie tabletki dziennie, góra – dodała, a ja pokiwałam głową, wzięłam od niej mój bilet do wolności i już mnie nie było. Tak. Bilet do wolności zwanej śmiercią…
(perspektywa Jade)
- I w co tu się ubrać? – zastanowiłam się, stojąc w samym ręczniku i przeglądając ubrania w szafie. Wiedziałam, że to nie była randka, bo już często umawialiśmy się na kolacje i kończyło się tym, że albo otaczały nas fanki albo musiał jechać na jakiś występ.
W końcu zdecydowałam się na jasne, jeansowe rurki i turkusową bluzkę z długim rękawem i dekoltem w serek. Do tego czarne conversy i naszyjnik z napisami „Love&Hate”, który dostałam w prezencie od Valerie w pierwszej klasie gimnazjum. Włosy spięłam w koczek, starając się ignorować grzywkę wpadającą w oczy i zrobiłam lekki makijaż składający się z tuszu do rzęs i błyszczyka. Na bluzkę włożyłam czerwony, zimowy płaszczyk(w końcu mamy koniec lutego) i byłam gotowa. Z mojego mieszkania do Nando’s miałam blisko, więc zrobiłam sobie krótki spacer. Na szczęście nie było śniegu, tylko mróz, więc conversy mi nie przemokły. Irlandczyk już na mnie czekał i widząc, że idę, pomachał mi… bukietem róż! Po krótkiej chwili, gdy byłam obok niego, wręczył mi je, całując w policzek.
- I co ja teraz z nimi zrobię? – załamałam ręce, śmiejąc się.
- Zostaw w restauracji, odbierzemy wracając.
- To nie idziemy na kolację? – uniosłam brew. – Horan, to do ciebie nie podobne! – zrobiłam zaskoczoną minę.
- Wierz mi, na ten widok warto. No wiesz, zachód słońca i w ogóle… - rozmarzył się. Dobra, megawow. Szliśmy do London Eye w milczeniu, aż w pewnym momencie nasze dłonie spotkały się. Moje zawsze zimne, z powodu słabego krążenia dłonie nagle się rozgrzały, a ja zarumieniłam. Było to trochę krępujące, zwarzywszy na jakieś 7 miesięcy przyjaźni, ale jednak… miłe.
- Ładnie ci w czerwonym – uśmiechnął się, a aparat na jego zębach zabłyszczał w zachodzącym słońcu.
- No… dzięki – mruknęłam i mocniej ścisnęłam jego dłoń.
Po chwili byliśmy już na London Eye i wjeżdżaliśmy w wielkiej kopule na górę.
- Jezu jak mi dziwnie, jakbym wjeżdżała windą – zrobiłam oczy jak spodki, a on objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego, wdychałam zapach jego perfum i róż, które wcześniej trzymał w rękach. Czułam się bezpieczna.
- Już wjechaliśmy – wyszeptał, a jego usta delikatnie musnęły moje ucho, ponieważ byłam od niego trochę niższa. Ciepłe powietrze jego ust zmieszało się z zimowym na mojej szyi, więc lekko zadrżałam. Odsunęłam się i wpatrywałam w Big Ben’a i budynek Parlamentu oświetlony przez zachodzące słońce. To było… magiczne.
- Wow… wyszeptałam, a para z zimnego powietrza wydostała mi się z ust. Spojrzałam mu w twarz: nie patrzył na zachodzące słońce, tylko wprost na mnie.
- Co? – parsknęłam śmiechem, widząc jego minę.
- Ty nawet nie wiesz, od jak dawna to planowałem – pokręcił głową, a potem ujął delikatnie moją twarz w dłonie i pocałował. Smakował miętą i frytkami, nietypowe połączenie, ale o dziwo… przyjemne. Mimo jakiś -5 stopni na zewnątrz i co najwyżej -3 w kopule było mi cieplej niż przy 40-stopniowym upale… I tak, całując się, zjechaliśmy na dół.
Jade Serena De Fines i Niall James Horan. Blond-niebieskooka-Irlandzka para. Podoba mi się to coraz bardziej…
(perspektywa Valerie)
Dwa dni później, poniedziałek, 5 marca:
- Cholerny sprawdzian z historii, cholerny sprawdzian z historii – mruczałam, siedząc na szkolnym korytarzu, jedząc chipsy(bo znowu bym została po lekcjach za papierosy) i wkuwając na sprawdzian na ostatnią chwilę. – Kimkolwiek jesteś, zasłaniasz mi światło. Odejdź – mruknęłam i podniosłam wzrok. – A zwłaszcza ty – podniosłam tyłek z podłogi.
- Valerie, zachowałem się jak dupek. Przepraszam. Byłem na haju – dotknął mojego ramienia Heath.
- Przeprosiny przyjęte – westchnęłam i wróciłam do swojej książki, czytając o systemie feudalnym, inwestyturze i innych niepotrzebnych bzdurach. Po dzwonku zrezygnowana ruszyłam do klasy i jakoś tam napisałam ten sprawdzian. Moją wychowawczynią była historyczka, więc na koniec, po zebraniu naszych wypocin powiedziała:
- I pamiętajcie, od środy macie ferie, jutro przychodzicie ostatni dzień – uśmiechnęła się promiennie i wyszliśmy z klasy. – Aha, Valerie po lekcjach – dodała z mniejszym entuzjazmem.
- Za co znowu? – jęknęłam i usiadłam do pierwszej ławki.
- Mam małą… sprawę – uniosła lekko kąciki ust. Gdy wszyscy wyszli, spojrzałam na nią wymownie. – No więc słyszałam, że jedziesz na koncert One Direction.
- No i…? – wywróciłam oczami.
- Moja córka jest ich fanką… Załatwisz mi autografy? Dla Amy – dodała.
- Da się zrobić… ale coś za coś – zrobiłam wymowną minę.
- Dostaniesz 5- ze sprawdzianu, choćbyś nie wiem jakie miała bzdury.
- 6- albo papa 1D.
- Ok. 6- - mruknęła, a ja wyszczerzyłam się i wyszłam z klasy, przed którą czekał na mnie Heath. – No jeszcze ciebie mi brakowało do szczęścia – wywróciłam oczami i poprawiając torbę na ramieniu.
- Mam pracę – pochwalił się.
- A ja nowe buty. Do czego to zmierza?
- Nie rozumiesz? W końcu dali mi pracę! – ucieszył się jak dziecko.
I nagle do mnie dotarło: odkąd zawalił klasę maturalną w zeszłym roku, rodzice wyrzucili go z domu i mieszkał u starszego brata-hipisa, który całe dnie palił trawkę, sprowadzał dziwki i chodził w dziwnych ubraniach. Zgroza. Żaden nie miał pracy, żyli z zasiłku, bo obaj mieli złą opinię dookoła. A tu nagle…
- Nie, no, gratulacje! – uśmiechnęłam się i przytuliłam go po przyjacielsku. Ale on… wtulił się we mnie, jak miś koala w eukaliptus i nie chciał puścić. Spięłam się na chwilę, ale zaraz potem rozluźniłam. Był moim… kumplem, ale czasem przejawiał… bliskość. Zamknęłam oczy i wdychałam zapach jego skóry na karku. Staliśmy tam przytuleni, aż w końcu z klasy wyszła pani Smith, a my się od siebie szybko odsunęliśmy.
- No, no no – zaśmiała się.
- Do widzenia – mruknęłam, a ona poszła przed siebie.
- Do mnie czy do ciebie? – mruknął mi do ucha, a następnie je pocałował. Skrzywiłam się.
- Wiesz ty co? A już myślałam, że zaczynam mniej tobą gardzić – wywróciłam oczami i poszłam do domu. Dupek pozostanie dupkiem i nic tego nie zmieni…
______________________________________
Haha, no i Niallera serce już podbite ^^ I LARRY *-*Dodałam, bo przecież pewna pani Malik mnie męczyła, eh ty zmoro :D Cieszcie się i radujcie, albowiem jestem nieprzewidywalna, co się niedługo i tak zakończy! Chodzi mi oczywiście o to, z kim będzie Valerie. Pacze na ankietę i widzę... dużo osób stawia na Hazzę. Hmm... I tak wam nie zdradzę, hue hue. Tylko VIP-y wiedzą XD
Aha, no i do następnego rozdziału 20 komentarzy... Bo widziałam aż 26 pod pierwszym, DACIE RADĘ! ;)
Aha, no i do następnego rozdziału 20 komentarzy... Bo widziałam aż 26 pod pierwszym, DACIE RADĘ! ;)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
@MargaaStyles xx
ładne ;)*
OdpowiedzUsuńNO JAAAAAAA ONA MA BYĆ Z HAZZĄ NO :(
OdpowiedzUsuńawwwww ♥ Nialler ty słodziaku! kocham ten rozdział :D Heath mnie wkurwia ;D FUCK YEAH JADĘ NA KONCERT XD i jestem VIPEM :D ahhh czuję sie taka zajebista przez to :D hahahhahahha xd
OdpowiedzUsuńdobra bijacz ja tu chcę już następny więc KOMENTOWAĆ! ♥
LARRY ♥ *__*
OdpowiedzUsuńO MAJ GASZ. !
HEATH - DOM NOCY HAHAHAH . TE NAPIĘCIA SEKSUALNE ^^ AHAH
dobry! czekam na nowy, proooszę!
OdpowiedzUsuńOh MY GOODNES Nialler jaki romantyczny *______________* Podoba mi się bardzooooo <3 Czekam na next'a xx
OdpowiedzUsuńZajebisty !!
OdpowiedzUsuńLarry !!! Biseksualizm ? Hmm... lovely ♥
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział ! Byle szybko ! xx
No kurka wodna ! Dlaczego mi to robisz i takie krótkie są te rozdziały .. ?! To jest świetne.. Chce już neeeeeext ! PLS :)
OdpowiedzUsuńkurcze niesamowicie mi się podoba ^.^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
huhuhuhu!!! <3 :D
OdpowiedzUsuńKocham!!
Czeka na nasteptny :) - Alex
OdpowiedzUsuńomgggg!!! aaaa koooocham kuuurde ♥ ♥ AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA CHCEEE NASTĘPNYY ! WGL ZAAACNY MÓJ TEN COVER JEST :DDD ♥
OdpowiedzUsuńHeath'a lubię najbardziej chyba *.*
OdpowiedzUsuńJakoś nie pasuję mi w tym opowiadaniu Larry ,ale i tak będę czytać .
Zapraszam na mojego bloga z wywiadami z osobami ,które mają opowiadania o 1D . http://thekaxii.blogspot.com/
UsuńZapomniałam dodać xd
WEŹ TO JEST ZAJEBISTE OPOWIADANIE JEDNO Z NAJLEPSZYCH XJHVBSDZKJVDJFB *_______________*
OdpowiedzUsuń@HAZZACONDA
AWWW , kocham <333
OdpowiedzUsuńLARRY :* i NIALLER się zaKOCHAŁ ;DDD Nie mogę się doczekać nexta , kocham i czekam ...
@Kurasseq xx
Świetny blog pochłonęłam go bardzo szybko, podoba mi sie ta historia jest taka inna!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się !
OdpowiedzUsuńNo kurde akcja jest ! ja chce więcej !no! zajebisty !
OdpowiedzUsuńjednym słowem? ZAJEBISTY!!
OdpowiedzUsuńNialler *____* Heath. jak ja go nie lubię. ja tam uważam inaczej ;) . Valerie nie będzie z Hazzą ;) . Tyle wam powiem XD . [badboystory.blog.onet.pl ]
OdpowiedzUsuńzniszczyłaś niespodziankę :C.A dziewoje miały być zaskoczone to było top sikret :D
UsuńW końcu!! nie mogłam się doczekać :) wspaniały rozdział! i po raz pierwszy ktoś zrobił prawdziwego LARRY"EGO !! <333
OdpowiedzUsuńtorallisx3
z tego co Louis sugeruje i z tego co robił w poprzednim rozdziale, coś mi się wydaje, że to właśnie on będzie z Valerie. awww. :3
OdpowiedzUsuńZajebiste.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział ♥.
Zapraszam do mnie ; ]]
suuuper rozdział czekam na kolejny! :D
OdpowiedzUsuńRozkleiłam się na momencie z Larry'm #muchlove
OdpowiedzUsuńjak dla mnie to Valerie mogła by być albo z Marchewką albo z nikim ;x jeśli Larry ma być rozbity to jedynie Louis mógłby być z nią xd ahh te moje fantazje po dwóch latach odkąd powstała ta historia xD
OdpowiedzUsuń