poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział 11: "It's not the right time..."

(perspektywa Jade)
- Ale jak to mam tu zostać 2 tygodnie?! Przecież mam szkołę, daję korepetycje… - dyskutowałam z mamą przez telefon, podczas gdy tata próbował mnie uciszać, bo akurat szliśmy środkiem Paryża, a wokół było pełno ludzi.
- I tak masz ferie wiosenne, a po za tym jesteś najlepszą uczennicą. A do dzieciaków zadzwonisz i jedną czy dwie lekcje odwołasz – stwierdziła.
- A co z Niall’em? Po powrocie od taty miałam jechać prosto do Mullingar poznać jego rodziców i brata, to dla niego ważne! – naciskałam. – Aha, no i nie wiem czy wiesz, jestem pełnoletnia i nie możesz o mnie decydować. – No dobra. To był najbardziej szczeniacki tekst świata, ale nic innego nie mogłam wymyślić.
- Przepraszam, kochanie, ktoś dzwoni do drzwi… Chyba Liam, ten z One Direction, przyjechał dzisiaj do swojej cioci, no wiesz, pani Everdeen. Pa! – rozłączyła się, a ja spojrzałam na tatę.
- Chciałem odwiedzić twojego kuzyna, brata Jeanette. No, właściwie to jej rodzice go adoptowali jak miał 3 latka, bo myśleli, że nie mogą mieć dzieci, ale rok później pojawiła się mała Jean… W każdym razie, to tu – odchrząknął, widząc moją znudzoną i poirytowaną minę. W mieście miłości z ojcem i jakimś kuzynem. Super.
Weszliśmy do apartamentowca, a potem wjechaliśmy windą na 10 z 12 pięter. Mój kuzyn, którego imienia jeszcze nie poznałam, mieszkał w mieszkaniu numer 29, bo tam tata zadzwonił dzwonkiem. Potupywałam nogą zniecierpliwiona, bo chciałam mieć tę wizytę za sobą. Chłopak, który otworzył drzwi, okazał się… przystojniakiem. Ciemnobrązowe, podchodzące pod czerń włosy opadały lekko na prawie granatowe oczy. Był dobrze zbudowany i wysoki.
- Bon jour, oncle et cousin! – przywitał mojego tatę uściskiem dłoni, a mnie pocałunkami w policzki. Byłam do tego przyzwyczajona, bo tak witali mnie dziadkowie, wszystkie ciocie i ogólnie cała rodzina „z taty strony”. Ale tym razem osoba, z którą się witałam, była mi nieznana, więc zarumieniłam się lekko i odsunęłam.
- Bon jour… - mruknęłam i odsunęłam się. Pewnie zaraz zacznie się paplanina po francusku, z której zrozumiem tyle co kot napłakał.
- Spokojnie, umiem angielski – powiedział tak jak swoja siostra, z francuskim akcentem. – A tak w ogóle jestem Peeta – podał mi dłoń, a ja parsknęłam śmiechem.
- Peeta? Jak w „Igrzyskach Śmierci”?
- Jade! – syknął tata, nie chcąc go urazić.
- Wejdźcie – uśmiechnął się i wpuścił nas do środka. Wykalkulowałam w głowie, że skoro Jeanette ma 18 lat, a on jest 4 lata starszy, to ma 22. Jak na tak młody wiek, dorobił się niezłego apartamentu…
- Kawy, herbaty, wina? – spojrzał po nas, gdy usiedliśmy na sofie w salonie.
- Lampkę wina – odparł automatycznie tata.
- Herbatę z dodatkiem czegoś mocniejszego – dodałam. Peeta pokiwał głową i poszedł do kuchni, a potem wrócił z winem dla taty, kubkiem herbaty dla mnie i kubkiem czarnej kawy dla siebie.
Po chwili mężczyźni zaczęli rozmawiać po francusku o jakimś meczu. Oczywiście, tak jak myślałam… Zaczęłam popijać swój napój rozglądając się po salonie i co chwila sprawdzając godzinę na telefonie.
- A jak tam medycyna? – zagadnął mnie nagle po angielsku Peeta, a ja zamrugałam, zdziwiona, że tak nagle zmienił temat i patrzył na mnie wyczekująco.
- Właściwie to idę dopiero od września, kończę szkołę i chodzę na przygotowania – wyjaśniłam, zerkając ukradkiem na tatę. – A właściwie dlaczego wcześniej nie znałam Jeanette i Peety?
- Ich mama i ja… hmm… nous avons fait valoir souvent (fr. często się kłóciliśmy - przyp.aut.).
- Typowe rodzeństwo – pokręciłam głową, upijając łyk herbaty i patrząc na jeden z obrazów na ścianie. Przedstawiał moje wyobrażenie Jack’a Torrance’a z „Lśnienia”(książki Stephen’a King’a), w scenie, kiedy uderza się młotkiem w głowę, gdy opętał go duch hotelu „Panorama”. Nie wyglądał jak Jack Nickolson, czyli grający go aktor, ale… jak nieludzkie stworzenie, zakrwawione i jednocześnie intrygujące. Obraz był podpisany P. Saless. – Malujesz?
- Z tego żyję – wzruszył ramionami. – Jeden z moich obrazów wisi w Luwrze, dlatego myślę, że jestem dosyć dobry. To moje nowe dzieło – uśmiechnął się pod nosem.
- I tak uważam, że to zwykła strata czasu – nacisnął ojciec, a ja miałam ochotę go zabić. Oto dostał piękny przykład, że ze sztuki można wyżyć. I to jak! Ale nie. Przecież medycyna jest najważniejsza. Znaczy ja rozumiem, potrzebni są na świecie lekarze. Szanuję to, ale jakoś… jakoś nie wydaje mi się, żebym się nadawała. Chodź kto wie, może za 30 lat będę taką ironiczną, damską wersją Dr. House’a? Mimo wszystko wolałam być artystką niż lekarką. Ale przecież teraz tego tacie nie wygarnę, nie przy siostrzeńcu. – Zbieramy się – odchrząknął tata po chwili niezręcznej ciszy.
- Miło było cię poznać, Jade – cmoknął mnie w policzek Peeta.
- Ciebie też, Peeta – oddałam mu pocałunek(oczywiście również w policzek), przytuliłam i wyszliśmy. I wtedy zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz od kilku miesięcy moje myśli nie krążyły wokół Niall’a. Bo on zawsze tam był, zagnieździł się w moim sercu i głowie. Jednak teraz nie byłam tego taka pewna… Owszem, kochałam go, ale… czy miłość jest wieczna? Odpowiedzieć na to pytanie mogę sobie tylko ja sama.
(perspektywa Liam’a)
Pani DeFines otworzyła mi drzwi trzymając w ręce telefon.
- Dzień dobry, jestem…
- Wiem, Liam z One Direction, Jade mi o was mówiła – uśmiechnęła się promiennie, przeczesując dłonią gęste, czarne loki. – Co cię sprowadza?
- Czy jest Valerie… wie pani, gdzie mogła iść?
- Szczerze powiedziawszy to nie wiem. Chyba… do domu.
- A ma pani adres?
- Jasne, proszę – zapisała mi na karteczce ulicę i numer domu, a ja podziękowałem, pożegnałem się i wziąłem z podwórka cioci mój rower. Podjechałem pod dom Valerie. Jej zapłakana mama powiedziała mi, że dziewczyna wzięła tylko torbę i leki z lodówki, a potem sobie poszła. Pokiwałem głową i chodź nie wiedziałem, dlaczego kobieta płaczę, wyszeptałem:
- Współczuję – a potem wskoczyłem z powrotem na rower i ruszyłem dookoła miasteczka w poszukiwaniu dziewiętnastolatki. Po dwóch godzinach jeżdżenia chyba wszystkim możliwymi trasami, postanowiłem zrezygnowany wrócić do domu. Zaczęło robić się ciemno, a ja nawet nie miałem przy sobie telefonu. Gdy mijałem most… zobaczyłem ją! Siedziała pod nim i paliła papierosa. Zostawiłem rower obok mostu i zszedłem pod niego. Zobaczyłem, że na ziemi leżały 2 buteleczki z lekami. Jedna była otwarta, ale nie mogłem ocenić, ile z niej wzięła. Przeraziłem się. Słodka, niewinna, niepełnosprawna Valerie… ćpała? Spojrzała na mnie obojętnym, pustym tonem i wyznała:
- To jeszcze nie pora – pokiwała głową w przód i w tył, jak szmaciana lalka. Usiadłem obok niej i otuliłem ją moją bluzą. – Jeszcze nie dzisiaj. Ale już niedługo to… - wzięła do ręki otwartą i pełną tabletek buteleczkę z lekiem – będzie tu – pokazała palcem swój brzuch.
- Nie, nie powinnaś… - wyjaśniłem i zabrałem jej leki, chowając je dobrze do kieszeni. Skoro nie wzięła leków to… - Co brałaś? – spytałem.
- Heath się trochę wkurwił, że mu wczoraj dałam w twarz, ale nie mógł mi się oprzeć. Nigdy nie potrafi. Miałam skręta, ale ¼ mi wpadła do rzeki… - zrobiła minkę obrażonego dziecka. – Ale za to mam chociaż papierosy – i zaciągnęła się ostatni raz trzymanym w ręce petem i dmuchnęła mi dymem w twarz. Zakaszlałem i wziąłem ją za rękę.
- Spójrz mi w oczy – poprosiłem. Przez chwilę się wahała, ale w końcu odpuściła udawanie dzieciaczka. – Co się z tobą dzieje?
- Mam głupią protezę, palę jak smok, a mój tata nie żyje. Już od dawna chcę się zabić. Po prostu to nie ten moment. Jeszcze nie dzisiaj – podkreśliła, wymawiając z naciskiem każdą sylabę.
- Valerie, jesteś piękna… - uniosłem palcem jej podbródek na wysokość swojej twarzy.
- Myślisz, że taka gadka mnie ruszy? Mylisz się, chłopcze. Jesteś przystojny i miły, no i sławny, znajdziesz sobie lepszą i normalniejszą. Lepiej już idź, ja tu posiedzę i poczekam na dobry moment – poradziła, ale wiedziałem, że sama nie wierzy w swoje słowa. Nagle zaczęła płakać i przytuliła się do mnie, a jej łzy moczyły mi koszulkę. Objąłem ją ramieniem i spokojnie dałem ujścia jej smutkowi. Po jakiś 15 minutach uspokoiła się i wyczyściła nos chusteczką wyjętą z torby. Zauważyłem, że trzyma w niej piżamy ode mnie.
- Jesteś piękna… - powtórzyłem, muskając lekko wargami czubek jej głowy, a potem spojrzałem jej w twarz. – Ale nie dlatego tu jestem. Uroda przemija, a… zależy mi na tobie, jak jeszcze na nikim w życiu. Kocham cię, Valerie – wydusiłem z siebie w końcu i czekałem na jej reakcję. Byłem przygotowany na odrzucenie, w sumie dlaczego miałaby odwzajemniać moje uczucia?
(perspektywa Valerie)
- Kocham cię, Valerie – powiedział, a ja osłupiałam. Nigdy w życiu nie słyszałam piękniejszych słów z ust chłopaka. Nie chciał poznać tylko mojego ciała, jak Heath, ale kochać mój uciążliwy, arogancki i ogółem okropny charakter. Liam Payne mnie kochał. Połowa fanek dałaby się pokroić za takie słowa, mimo iż pewnie niejednej to mówił… bo je kochał, na swój wdzięczny sposób, jak każda gwiazda swoich fanów. Ale sposób w jaki powiedział to do mnie… Pocałował mnie dwa razy, za każdym razem to odwzajemniałam. Więc co mnie blokowało…? Może szok?
- Kocham cię, Liam – wyszeptałam, a po policzkach spłynęły mi łzy wzruszenia. Złożył na moich ustach pocałunek. Obietnicę lepszego jutra i… być może nawet szczęścia.
Siedzieliśmy tam jeszcze, rozmawiając, jakieś pół godziny, ale potem było ciemno, więc prowadząc rower chłopak odprowadził mnie do domu. Pocałowaliśmy się na pożegnanie, ale gdy minęłam próg, nie było już tak kolorowo. Mama płakała i była wściekła jednocześnie, bo nie dość, że tata umarł, to jeszcze nie mogła mnie znaleźć. Sama się rozpłakałam, przytuliłam ją i przeprosiłam. Nie chciałam jej skrzywdzić, kochałam ją, mimo iż również przez nią miałam depresję.
W piątek odbył się pogrzeb taty. Jade niestety nie mogła przyjechać, „kiblowała” w Paryżu. Było skromnie: ja, mama, najbliższa rodzina, Blair i Jeanette, Liam… Reszta chłopaków z 1D też chciała przybyć, ale… to było zbyt osobiste, a ja traktowałam ich najwyżej jak kolegów. No, może Zayn’a mogłam zaliczyć do przyjaciół. Wspólne palenie zbliża.
Gdy ksiądz już odprawił pogrzeb, wszyscy w milczeniu wpatrywali się w nagrobek(mój wujek pracował w zakładzie pogrzebowym), na którym było wyryte: „Adam Humphrey, urodzony 13 września 1968, zmarły 12 marca 2012, kochający mąż i ojciec. Świeć Panie nad jego duszą.”
Poprawiając czarną marynarkę, podeszłam do grobu i położyłam na nim rzadką, czarną różę. A do niej doczepiony był bilecik z napisem: „Zawsze wiedziałeś, że cię kocham. Inaczej nie poświęcał byś życia, żeby nas utrzymywać. Oby twoja ostatnia droga okazała się tą prowadzącą do Domu Pana.”
Wiem, brzmię jak zagorzała katoliczka. Ale w sumie…? Prawie co niedziela chodziłam do kościoła, modlę się, wierzę, że kiedyś po Ziemi chodził Zbawiciel. Jako jedna z nielicznych osób z mojej szkoły zostałam dopuszczona do bierzmowania. A potem schańbiłam się paleniem i utratą dziewictwa przed ślubem i ksiądz nie chciał mi dać rozgrzeszenia. Ale jakoś nie przejmowałam się zdaniem księdza. To Bóg mnie będzie oceniał.
Przeżegnałam się, uroniłam kilka pojedynczych łez, a potem objęłam ramieniem mamę. Drugą ręką ściskałam dłoń Liam’a, dając mu znak, że jestem silna i daję radę. Już dość łez, życie toczy się dalej. Teraz już musi…

_______________________________________________
Wkurzają mnie 2 fakty: nowy Blogger i... długość tego rozdziału. Ale cóż, trochę się w nim dzieje, więc NIE MOŻECIE SIĘ WKURZAĆ! HA!
Ładnie się wystaraliście o ten nowy rozdział, ładnie szlachto! Oby i do tego było 30(musi, jeśli chcecie następny :D).
Dzisiaj dedykacja dla trzecioklasistów, którzy zamiast uczyć się na ostatnią chwilę do testów, oczywiście czytają ten rozdział, hah ;)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
@MargaaStyles xx

31 komentarzy:

  1. hmmm....nie wiem czy dam rade sama napisać tyle komentarzy (30) xd ale dołożę swoje trzy grosze jest super <3


    +Zapraszam do mnie http://drunkonlove1d.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju genialny ... twój talent jest nie do opisania x jakby sie dało to chciałabym więcej o Zaynie *_*
    czekam na następny.. @lonelycarrotx .

    OdpowiedzUsuń
  3. zajebisty awww to bylo takie słodkie z Liamem i Valerine... aww aww awww :D no i z opisu to wnisokuje ze nie zły ten kuzynek nie kuzynek Jade :DDD i ma imie to na które głosowałam :DDD czekam co będzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. SZLACHTAA OŁ YEAH ! ♥
    ZAAAAACNY, IDELANY NOSZ KURDE CUUUDO <33
    NIE CHCE ABY SIE TKA SKOŃCZYŁO JAK MÓWIŁAŚ NOOO :CC
    JUZ JA DOPILNUJE I MOJE KARGULE NINDŻA ABY BYŁO 30 KOMENTARZY ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. świetnie, wiedziałam że Valerie się nie zabije ; ]]
    miłość górą !!
    czekam na nn!!

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo mi sie podoba ten rozdział :D
    Aby szybko się te 30 komentarzy uzbierało ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. super <33 kochają się! AAAAAAA!!!!!! haha ale przeżywam xD mam takiego mega smail'a na twarzy ;p ciekawe co z Jade i tym Peetą (nie wiem jak powinna to napisać xd) tylko żeby nie zapomniała o Niall'u! świetny rozdział :D czekam na następny<33

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny, świetny i jeszcze raz świetny :)
    Ty na serio świetnie piszesz xD
    Pisz szybko nowy, a my dziewczyny piszmy te 30 komentarzy :D
    Zapraszam do siebie http://newlife-1direction-love.blogspot.com/
    + też wkurza mnie nowy bloger xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaaaa. Na początku miałam trochu łzy w oczach, potem ... usmiechałam się jak głupia do monitora, a potem .. znowu .. tym razem prawie płakałam . .. kurde. czekam na NN. : P

    OdpowiedzUsuń
  10. Yay. Yay. Yay. Yay.!
    Pocałowali sie! Na serio! Awww! I Val się nie zabije. Nie teraz. JEstem mega szczęśliwa, że Pokochała Liama! ^.^
    Ale.. Mam taką nadzieję, ze nie rozwalisz zwiazka Nialla i Jade.. bo oni wydaja mi sie tacy idealni w tym opowiadaniu. ;D
    No nic.
    Czekam na następny<3.

    OdpowiedzUsuń
  11. PO PIERWSZE: To przez ciebie nam źle pójdzie egzamin xd
    DWA: jaram sie Liamem i Valerie gasf *-* chcę takiego chłopaka jak Liam, toż to rzadkość.
    TRZY: Peete i Jade :D Bedzie ostro! hahahhaha
    no więc czekam na kolejny kochana ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Liam *____________* Ja chcę go przy sobie tu i teraz ! Jeju, jaki on jest boski ! Ogólnie nie wiem co napisać, mega rozdział ! :D xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetnyy :D ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. świeeeetnie ! KOCHAAM TO OPOWIADANIE ! wspaniale ;)
    ~W.;*

    OdpowiedzUsuń
  15. No baa oczywiście przez ciebie teraz się nie uczę i czytam ten ZACNY rozdział *-* Nie no żartuję i tak się nie uczę i tak XD Cudowny dawaj nowy ^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Niesamowite, mowilas, ze Valerine nie bedzie z Li !! Chanba!

    Pozdrawiam.

    @RosesStylinson

    OdpowiedzUsuń
  17. Super ! Oby tak dalej. Serio.


    I dedyk dla niektórych drugoglasistów którzy także mają testy tyle że próbne

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny rozdział,
    Czekam na następny rozdział,
    i zapraszam do mnie: http://onedirectionstoryniall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. super rozdział. Ja chce więcej Zayna <333 Ale czemu zrobiłaś go takiego niegrzecznego? heh XD żart :) Zajebisty blog :) pozdrawiam i zapraszam do mnie;)
    Nie ma tego dużo, bo dopiero zaczęłam ;DD

    ourdreams-teamgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Awww.
    Uwielbiam czytać twoje blogi :*
    ------------
    blogger możesz zmienić na stary ^^

    OdpowiedzUsuń
  21. dodawaj nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  22. świetny rozdział :)
    ładnie wyglądasz na twitcamie <3

    Zuzia :)

    OdpowiedzUsuń
  23. JEST TWITCAM SĄ KOMENTARZE :D

    OdpowiedzUsuń
  24. JEST TWITCAM SĄ KOMENTARZE DOBRZE POWIEDZIANE :D

    OdpowiedzUsuń
  25. CALL ME MAYBE :D DZWONIE I DODAWAJ ROZDZIAŁ!

    OdpowiedzUsuń
  26. świetny rozdział :)


    Wioletta

    OdpowiedzUsuń
  27. Łaaaaaaaaaaaaaaał, jaka akcja *_____________*
    Jeden z moich ulubionych rozdziałów. Tak trzymaj ♥

    OdpowiedzUsuń